Bezczelna zdrada...
Pozory mylą...
Znowu byłeś u niej...wracasz jakby nigdy
nic..
Myślisz że nie widzę...Twojego
podekscytowania...
Podniecenia....
Możesz spojrzeć mi prosto w oczy...
Powiedz jak?Ja bym nie potrafiła...
Nawet teraz mam z tym problem...
Bo wiem..choć nie zdajesz sobie z tego
sprawy...
Dotykasz mnie...
Czuję jej zapach..jej perfumy....
Nie masz skrupułów...
Albo rozumu...
Twoja ręka wędruje po moim ciele...
Chcę się obronić...nie mogę...
Wiem ,że wrócisz do niej..zadowolony z
siebie...
Chcę ją poznać...
Zastanawiam się czy jest taka jak ja...
Moje ciało drży z rozkoszy...
Tonę...
Jeszcze minutę temu chciałam Ci wszystko
powiedzieć...
Chciałam krzyczeć...tupać...uciec...
Ciepło Twojego ciała mnie wchłania..
Już nie myślę jaki jesteś zły...
W ogóle nie myślę....
Całujesz moje usta...całujesz...całe
ciało
Chcę zapytać o nią...nie mogę...brakuje mi
słów...
Nie mam nic do powiedzenia..
Chcę byś był teraz przy mnie...
I nic już sie nie liczy...
Znowu czuję ten zapach...Ty
wstajesz...odchodzisz...
Przynosisz flakonik perfum..na dowód
miłości...
Więc jednak się myliłam...nie byłeś z
nią...
Nienawidzę siebie...bo jakbyś byl...i tak
bym wybaczyła...
Już to zrobiłam...
Zanim cokolwiek wiedziałam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.