bezdenny
Noc, myśli jak cienie opuszczają szalupy okrętu bezdennie. W korytarzach mroku lawirują wspomnienia labirynt doskonały, zahaczają o kant wyobraźni, spadają z hukiem na tysiąc skier, spawacz surrealności. Powieki zastygłe, prześwietlone trupie oczy, od wewnątrz na przestrzał na krańcu horyzontu zdarzeń, skupiać sny soczewką wyprofilowaną w mechaniczny świat. Subiektywna ogniskowa. Przez szkliwa tęczy refleks oko wykol , zmrużone powieki topią sny jak młode martwe koty..jeden po drugim w bezsennych czeluściach tartaru duszy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.