w bezruchu niemożności
W braku pewności tkwię, w bezruchu ,
tkwię w niemożności , w niemożliwości.
Krok do przodu i dwa to tyłu.
Bez zmiennie w miejscu ciągle tkwię .
Pomocy znikąd , wszystko zastygło
w nieczułej masie ludzkich plastików.
W akcie rozpaczy próbuję schwytać
Choć siebie samej żywą część…
Za mała jest , wymyka się.
Każdy z osobna i wszyscy razem
W pułapce czasów tkwią uwięzieni.
Stąd nie ma odwrotu...
Ja też w niej tkwię!
Lecz uciec chcę. Szukam pomocy,
Wołam! … Nie, nie widzą mnie.
Kwasem niewrażliwości porażeni
Pędzą , by znaleźć swój własny sens.
Już nie mam wyjścia...
Ja pędzę też!
Ale nie ma mnie w tłumie , rozmywam
się,
W gonitwie gubiąc swój własny cień.
Mój płacz tłumiony
krzykiem z bilbordów ,
Kolory świateł odbite w łzie.
Gdzie uciec?! Gdzie?!
Myśli jak drogi poplątane,
Bez drogowskazów i podpowiedzi,
Prowadzą wszędzie i do nikąd...
W którą pójść stronę …?
Straciłam cel.
Komentarze (2)
widać że zagubiłaś swoją drogę i obyś ją znalazła
dobry wiersz Pzodrawiam
zagubiony samotnik, w pędzącym i rozkrzyczanym tłumie,
obraz osoby jakby wklejonej z innego, spokojniejszego
czasu... miejsca, podoba mi się Twój wiersz, choć po
przeczytaniu jestem też jakby zagubiona, a może cały
czas byłam... a tylko wiersz mi to uświadomił:)