Biedronki
Nadleciały biedronki,nie wiem z której
strony,
pełno ich, chyba z tysiąc, gryzą jak
szalone.
Tylko kropki migają, nie zdążę policzyć,
pchają się mi do gardła, do soku
słodyczy.
Podobno istna plaga , zagraża tubylcom,
nasze takie cichutkie,czekają i milczą.
Leżę sobie na plaży, odganiam jak mogę,
już mi dobrze pogryzły i rękę i nogę.
Żeby było weselej osy się zleciały,
na zmianę z biedronkami rojem zahuczały.
Mam już dość obcowania bliskiego z
naturą,
jutro już się pakuję,wyjeżdżam...
akurat...
Z północy na południe, bardzo trudna
sprawa,
tory są naruszone, poczekać wypada.
Dodatkowo z pięć godzin, a może i
dłużej,
nic tak ponoć nie uczy, jak długie
podróże.
Komentarze (4)
I plujesz sobie w brodę, wszędzie dobrze a w domu
najlepiej.
Współczuję ,podziwiam i śmieję się jednocześnie bo
nawet w takiej sytuacji nie opuszcza Ciebie
humor....super wiersz
Halino u ciebie tłoczno jak w ulu....czas powrotu ale
poczekaj....no własnie tory niekompletne trakcje
elektryczne zerwane....podróz sie
wydłuzy...pozdrawiam...
Natura bywa piękna, ale i uciążliwa, jak dokuczy ukłoń
jej się pięknie i do domu przybywaj.