Błekit
pochwała przyjazni
W jakiejs chwili dnia stał sie błękit
naznaczył soba Twoje istnienie.
Czyjas miłośc i rozkosz- piekny owoc
w powitaniu świata Twoje narodzenie.
Czas zabawy, przygody to dzieciństwo
szalone.
Pierwsza miłośc, ciekawośc
poznania,przeciez to wrodzone.
Chwile zdarzeń losu, nauka i praca
potem coc co odeszło by juz zawsze
powracać.
Kres i uwieńczenie, cudowna godzina.
Ty mowiłes mam skarb-oto moja rodzina.
Zywioł, huragan,tęcza i zawirowania
dzień ten krótki szczególnie trwa do
wytrwania.
Znów najwiekszy z przystankow i pytania
natrętne:
Zostać ,cierpieć czy odejścCos jest
brzydkie czy piekne?
Noce, dni smutkiem tylko juz Twoim
znaczone
i marzenia o wolności duszy w wir odmetów
przechwycone.
Rozum wpuszczasz by zabrał, wytłumaczył,
przestawił. Pytam dzis o to Ciebie-czy on
wtedy cos zdławił?
Nagle wracasz do pierwszego oddechu bo juz
sie ziściła
czyjas bliskosc nadeszła az Cie
poraziła.
Znasz jej usmiech i oczy, zadziwia Cie
sobą.
Czy realnośc to bliska, czy droga mysli
które spotkac sie nie mogą?
To odwieczny song o Twoim błekicie
a gdzies obok realne szare takie bycie.
Tylez razy traciłes, znasz juz smak
cytrynowej utraty
a radośc prosi-zobacz-las jak w płatkach
waty.
Lepiej płaszczem to przykryć czy murem
ochronić?
Pytasz budząc sie rano, noca nie
przestajesz gonić.
Znow Twój rozum i dusza obudziły ten błekit
nierówny niebu.
Jak Laguna Cie cieszy wiec poprostu sie nie
bój.
Daj wytrwać chwilom, one nie odbiorą ni
lazuru ,ni szczęścia
bo skarb prawdziwy, klejnot życia
oceanów
to własnie to
PRZYJAŻŃ piekna.
dając nie odbiera
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.