ból
Nie wiem dlaczego…
Stojąc tam … szukałem Twojego
cienia…
Mignięcia w oknie Twojej postaci…
Łudziłem się usłyszeć Twój głos…
Zobaczyć Cię … dotknąć …
przytulić…
Ciebie nie było…
Jestem jak ślepiec , któremu pozwolono się
pocieszyć na chwilę wzrokiem…
Otumaniony blaskiem kolorów, światłem,
feerią barw… nocy i dnia…
Pełnią księżyca… zachodem
słońca…. Lazurem morza…
majestatem gór…
Jak ślepiec … któremu dano
wzrok….aby potem powiedzieć
…..masz już dość…Wystarczy Ci
….
I znowu bezpowrotnie moje oczy widzą tylko
ciemność….
Łza, jedna,
druga….kolejne…… nie
liczę już….
Moja dusza kona… gdy nie mogę przebić
się przez mur Twoje ignorancji …
obojętności…
Serce rozrywa stalowy uchwyt…
Twoje słowa: „… zostaw mnie!!,
odejdź…!!”
Są jak brzytwa, która bezlitośni otwiera
żyły…
Łza… kolejna… gorzka….
Umieram … nie ujrzałem nawet oczu
Twoich…
Zamknięte powieki…tylko gdzieś po
nimi cień wspomnień..
.. zarys Twojej twarzy uśmiechniętej gdy
była obok mojej…
uśmiech perlisty i drżący
radością…
i te oczy wpatrzone w moje…przesycone
ciepłem….
Promieniujące, figlarne…
Wszystko to pamiętam…
Kolejna łza…spod zaciśniętych już
powiek…
W kącikach moich ust zastyga lekki
uśmiech…
To wspomnienia….gdy byłaś Ty i
ja…
Może kiedyś.., gdzieś jeszcze spotkamy się
…
W innej wieczności….
kto wie jak wtedy psotnik los ułoży nasze
ściezki…
Pstryk….Iskierka zgasła….
... Justynko .. szkoda, ze nie czujesz mojego bólu..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.