ból
"..."
boli
kształt półmroku o poranku zmierzchu
zapowiedz czerni; w krainie bez cienia
rzeczywistość autentycznie rani, tnie
bladym ostrzem
spuszczona głowa; "różany" nadgarstek;
plamy na podłodze
niewierze by niewiara tak się skończyć
miała
boli
teraz juz nie czuje; blade me rumieńce
ciemność bez światła; znów zabiera
szarość...
i nie mogę pozostać obojętnym... a tak bym
chciał
boli
lecz w sercu, bo zmrok; bo ostrze; bo
ciemność straszliwa
czy nie znajdę wyjścia z bez wyjścia
sytuacji...?
Zamykam oczy
powieki opadają, na cóż mi one; ciemno
wszędzie...
i znów ta dłoń na ramieniu;
i znów ściska nadgarstek;
łzą przemył czerwień różaną
delikatnie lecz stanowczo brnie; ciągnąc
mnie ku światłu
bieli;, jasności głębi; ku życiu...
i
juz nie boli...
dziękuje…
`
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.