W więzieniu snów
W więzieniu snów, co jak kajdany u moich
nóg, pełzają za mną i w nocy i we dnie,
krzyk pozbijanych luster, dziecka płacz
przypomina ich łaknienie i bulgoczący syk.
Zakradają się by we dnie wejść w wyżarty
już mózg, w nocy kolejne kajdany zarzucają,
by zniewolić ciało, by znów móc wydać
przeraźliwie bulgoczący syk i krzyk, co jak
szkło spadające i rozbijające się o taflę
zamarzniętej wody, krzyk dający im prawo
zniewolenia ludzkiej duszy. I
kolejne…kolejne kajdany zakładają,
coraz cięższe i większe, wydając przy tym
coraz to bardziej okropny pisk i zgrzyt !
Nikt nie da rady…Kajdany są ciężkie,
coraz to gorszy staje się ich zdradziecki,
pełen nienawiści krzyk…czasem jakby
płacz, ryk ujadającego wilka. Nagle krzyk
cichnie, słychać tylko płacz, jakby płacz
dziecka i spadają z nóg za ciężkie już
kajdany…wtedy konasz. Zabierają Cię
tam, gdzie sen wiecznie trwa…
Każdy jest ich niewolnikiem, każdy ma u nóg
te przeklęte kajdany..
Dla rozmyślających często o tym,czym jest śmierć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.