Brak jego miłości*
Podążam własną drogą śmierci
ktoś woła
nie słucham idę dalej
Pragnę wkroczyć na kwiatową polanę
poczuć ten zapach miłości
usłyszeć tysiąc słów kocham
usiłuję uklęknąć i zakończyć własne
cierpienie
Marzenia powróciły
łza zastygła w sercu
czy nie mam już siły
może Bóg nie chce mego uśmiechu
Zaczynam wołać o pomoc do anioła
lecz on już dawno opuścił
pamiętam ten dzień goryczy
jednym słowem runął cały wszechświat
I znów podążam tą drogą
ciągle powracam na pole wspomnień
proszę wróć
ja wciąż czekam
Komentarze (19)
On nigdy nas nie opuszcza, jedynie nam się tak wydaje.
Ładnie napisane.
Bardzo liryczne, rzewne dzieło. Rozpacz i krzyk
wyłaniają się z wiersza.
...marzenia się spełniają, gdy mocno tego
chcemy...pozdrawiam i dziękuję za komentarz
baaaaardzo podoba mi się ten wiersz :) pisz dalej..
będę czytać :)