brak tytułu
bo coś w niej jest a ty to deptasz.
to jej wyobraźnia.
wychodzi na zewnątrz.
bo może iść sobie.
koło drzewa.
śniegu.
zimnego tak strasznie.
brudny śnieg.
strasznie brudny.
a ona na jego tle się nie wyróżnia.
bałwanki z marchewką.
kolorowe płatki śniegu mienią się jek
wylana na jezdni benzyna.
w oczach dość ciemno by móc to dostrzec.
nic nie jest dobre.
ty chcesz na nią patrzeć z fascynacją w
oczach.
chcesz móc powiedzieć jaka ona piekna.
nie możesz.
tak wiele oddając tak wiele robiąc nie
możesz powiedzieć jej ...
że jest tą której chcesz.
wybiegając z zapomnianych tych klatek,
rozrzucając po drodze sterty niepotrzebnych
śmieci,
odrzucasz ją która kocha ciebie.
a ona nie ma siły już ich posprztątać.
ona nie może wiecznie po Tobie sprzątać.
unosząc głowę w górę i w dół, spoglądając
na to jak ciemno jest wkoło,
płyną jej ciepłe łzy tak zwiewnie otulane
przez chłodny wiatr.
a motyle latają w zimie przed jej
oczyma.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.