brak tytułu
obłędnie wściekły ogród a w nim same różowe
kwiaty.
ten zapach dawno stracił już swoją
barwę.
męczące padające na moją twarz promienie
słoneczne, które nie dają mi oddychać.
rozcinam cytrynę goryczy.
przeszedł obok nie patrząc lekkim na mnie
wzrokiem, nie oddając tchliwego oddechu,
rozjuszonego uśmiechu.
lekko posiniałe wargi zagryzane z żalu,
dziko czerwone ręce bo nadal jest we mnie
ból.
jesteśmy sobie obojętnością.
widocznie tak można rozstać się
bezszelestnie, by nie dawać znaku że było
się razem.
nakarmię cię połową mojego smutku, a ty nie
poczujesz nic, bo nic już nie znaczę.
wymknę się pochyłym nastrojom, które mówią
jak fatalnie mam się czuć.
odepchnę stare gruzy od siebie, dość
rozpamiętywań.
pamiętam moje usta przy Twoim uchu, jak
mówiłam jak bardzo cię kocham.
czuję każdy dotyk twoich lekkich dłoni,
wsysam każde małe pocałunki.
tęskniąc za tym jak nigdy, patrząc w niebo
i marzyć o wieczorach gdzie ja ty i
gwiazdy.
chcąc jak nigdy wrócić w to miejsce, gdzie
my.
już nie ma go dawno.
czuła byłam dla Ciebie, jak czułe potrafią
być osy dla kwiatów.
słodka byłam dla Ciebie, jak słodki
potrafić być miód z herbatą.
dobra byłam dla Ciebie, jak lekki wiatr w
upalne dni.
i mówię do zieleni, by mi to oddała.
bym mogła wrócić w to miejsce gdzie my.
już nie ma go dawno.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.