Brama Piekieł
Wczoraj skończył się czas mój.
Dziś na sądzie ostatecznym słyszę:
„stój”
„Twe życie nie przypominało
egzystencji prawego człowieka.
Jako kara wieczne potępienie cię
czeka.”
Skierowano mnie w piekielne otchłanie,
Gdzie zewsząd tylko cierpienie i łkanie.
Droga była szeroka, prosta i długa.
Bardzo wiele osób umieścić się na niej
uda.
Szedłem wśród tłumu zbrodniarzy,
Których diabły posypywali ogromną ilością
rozżarzonej sadzy,
Parząc im ciało, twarz i ręce.
Pielgrzymi podążali jednak ku jeszcze
większej męce.
Posłańcy szatana znani z okrucieństwa i
swej mocy,
Wyrywali skazańcom ręce i wydłubywali
oczy.
Niewzruszeni byli na błagalne wołania.
Pozbawieni sumienia nie zwracali uwagi na
ludzkie konania.
Po długiej splamionej krwią drodze,
Ujrzałem coś, co wzbudziło we mnie ogromną
grozę.
Ujrzałem bramę piekieł i jej strażników,
Będących w rzeczywistości przedstawicielami
najgorszych rozbójników.
Brama wysoka była na łokci tysięcy.
Dokoła niej był obraz śmierci i nędzy.
Zbudowana ona była z morderców kości.
Ci niegdyś straszni zbrodniarze, są już
tylko reprezentantami upadku i marności.
Ów brama prowadziła w piekielne
otchłanie.
Wtem usłyszałem diabłów i ich przerażające
pytanie:
-„Spalić ich, zamrozić czy rzucić na
pożarcie bestii?”
Potwory widać były niezdecydowane o naszych
losach w tej kwestii.
-”Ich wina zbyt mała na karę tak
wielką.
Niech sąd orzeknie czy ich ciała
zmasakrowane będą,
Czy na wieczną tułaczkę skazane.
Ruszajcie a poznacie odpowiedź na to
pytanie.”
Po wkroczeniu do piekła
Rada dowodzona przez Lucyfera o mym losie
orzekła:
„Dusza twa przez wieki w kamieniu
zaklęta będzie,
A ten na tysiące kawałków rozbity
porozrzucany będzie wszędzie.”
Teraz zrozumiałem, że to nie sen, nie jawa,
lecz kara na tysiące lat.
Wy posłuchajcie mnie i nie grzeszcie,
byście nie trafili w demonów, panów śmierci
świat.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.