Bubel, nie bubel
PROZA
Nie wiedziała czym zająć ręce, chociaż
robota dosłownie paliła się w nich.
Mechaniczne gesty - rutyna, nienagannie
oszczędne ruchy. Głowa nie znajdowała
zatrudnienia. Ziemniaki obierały się same,
sól wsypywała od niechcenia, a kurek
gazowej kuchenki przekręcał się jakby
samoistnie.
Zagwizdał czajnik - czas zalać kawę - jak
zwykle trzy czwarte szklanki i ani kropli
więcej. Potem cukier - niepełna łyżeczka -
taka w sam raz dla lubiącej
słodko-niesłodki smak napoju. Mleko, jak
zazwyczaj, wypełniło pozostałą, wolną
przestrzeń w szklance.
No i kawa na ławę! Ulubiony serial.
Przecież nie da się pominąć kolejnego
odcinka nienawiści o banalnie brzmiącym
tytule: "Miłość, czyli opowieść prawdziwa".
Znowu ta naiwna bohaterka - głupia jak but.
I ta druga - groteskowo wredna, podstępna i
wyzuta z przyzwoitości. I ten (Boże
pomiłuj!) beznadziejny kochaś, którego
niczym latarka w nocy, oślepiał domniemany
iloraz inteligencji. Nie widział, bidula,
jak wspomniana wredna małpa robi go w
bambuko, a naiwniaczka wwierca się bawolim
wzrokiem w jego zajebiste oczy. W romansach
z intrygą tak właśnie ma być i już!
Kawa przestygła wystarczająco, by sączyć ją
niespiesznymi łykami i przegryzać słonymi
paluszkami. Wszystko jak zwykle. Poza
pulsem spoczynkowym - 110 na minutę. Dawał
oznaki życia, wymykając się niepostrzeżenie
spod kontroli. Kontrola to przecież śmierć,
powolna agonia. Niech choć serce szaleje
jak wariat!
W TV scenka w szpitalu. Jakieś róże, rosół
w termosie i lekarz odbiegający od
zwyczajowej normy bezdusznego typka,
czekającego na nieadresowane koperty.
Kawa już w połowie zutylizowana.
Następna scena pod gabinetem lekarskim.
Wyżej wspomniana, wyzuta z przyzwoitości,
udaje stroskaną przyjaciółkę. Wiedźma! Skąd
w ludziach tyle podłości!?
Końcówka kawy gorzej smakuje, ale za to
ostatnia kropla rozkosznie pieści
podniebienie.
Koniec jest najlepszy: kochaś tuli
zapłakaną, zatroskaną małpę! Debil! Gdzie
on ma oczy!? Czyżby myślał wyłącznie
wymiękającą częścią ciała!?
Ale w końcu to przecież normalne u facetów,
w których jakaś swołocz wyceluje!
Ku... mać! Prąd zabrali!!! I nie wiadomo,
jak pocałował małpiszona! Namiętnie, czy
po ludzku - zwyczajnie!? Shit! Jutro przed
południem będzie powtórka. Trzeba
koniecznie obejrzeć! Nie można przegapić!
Wystarczy, że życie przegapiła, stojąc w
kolejce po bubel pt.: „Szczęście”.
Komentarze (43)
heh, no może nie jest tak źle, żeby aż za dobrze...?
;-))))
Za dobrze napisana proza jak na beja, takim
realistycznym swojskim i przykuwającym uwagę językiem
i z mocną refleksją na koniec. Za dobrze ale głos
dam:) Pozdrawiam:)
:) Trzymaj mocno:) Kiedyś obiecałam sobie, że to
sfinalizuję.:)
Wiem, rozumiem :) Trzymam kciuki.:)
Długa droga, Zora, o ile w ogóle coś z tego będzie :)
Zamawiam egzemplarz autorski :)
Dzięki, Blondynko:)
Tak, Zoro. Mam spisany spory materiał. Ale teraz
trudne zadanie przede mną - nożyce i cięcia sporej
części. Temat duży, muszę odsączyć, coby nie rozmyć
nadto. Albo nie uwić telenoweli. :)))
Dobrze, że nie ma muchów, boby mi wpadła, tak gębulę
rozdziawiłam - czytając. Ekstra, aż mi radośniej,
chociaż smutku u mnie ani na lekarstwo :))) I niech
tak zostanie.
Piszesz ekstra, lubię:)
Pozdrawiam.
Czy już zaczęłaś pisać jednorodną tematycznie większą
całość? Masz dar narracji. Nie zmarnuj go :)
Dziewczyny - dzięki za zajrzenie. Cieszę się, że komuś
moje prozatorskie pisanki się podobają.
Dziewczyno, piszesz świetne wiersze a prozę piszesz po
prostu doskonałą :-) brawo i dziękuję, że mogę czytać
to co piszesz :-)
Chyba o takich "zamiennikach" rzeczy ważnych w życiu
piszesz. ;-)
Piszesz bardzo obrazowo i ciekawie :)
Ja owszem poranna kawa i na Bej, to też malutkie
uzależnienie, ale na szczęście moje oczy mają milsze
doznania:)))