Burza obojętności!
Kiedy w naszym życiu pojawia się burza obojętności, zbędna jest walka, zbędne łzy, bo nie ma już miłości.
Jest dziś wspaniały dzień,
Słońce świeci, więc idę z Tobą w cień.
Tak mi się zdaje, że tak chwila wiecznie
będzie trwać
Nasze dziecie będą zawsze spokojnie spać
Jednak nadchodzi straszliwa burza
Widzę już z dala, u szczytów podnórza.
Biegnę do domu, wołam dzieci,
Patrzę, ciemno już, słońce też nie
świeci
Lecz Ty zostajesz tam
Bez dzieci, beze mnie, tak zupełnie sam
Nie wiem co się dzieje,
Błyska się i szumią knieje
Ulewa przeraźliwa, dzeszcz gwałtownie
leje
Pies szczeka, a burza wciąż szaleje. Wtem
zdaję sobie sprawę, iż to nie kaprys
pogody
Patrzę na Ciebie, lecz w tym sercu widzę
tylko lody.
To burza była naszego życia
Niestety, uciekła gdzieś z ukrycia.
Rozerwała wspólne drogi,
Gdzie jestes? Pytam. Gdzie jesteś mój
drogi?
Kiedy cierpię ja, wiem, że cierpią również moje dzieci. Za to je przepraszam.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.