Charron R. 13 i 14
Zjawisko R. 13
Z tą właśnie łacińską maksymą Charon wrócił
do siebie. Wiedział mniej więcej co to
oznaczało kiedyś, kiedy różni papieże
rządzili prawie całym światem, ale zajrzał
do swego archiwum, do swoich taśm
magnetowidowych, skąd dowiedział się jaka
to potęga była. Te słowa wypowiedziane z
Rzymu obalały królestwa lub tworzyły nowe.
Choć, gdy dłużej zagłębiał się w starej
historii, znalazł chyba jakiś wyjątek. Oto
w sporze z Krzyżakami z którymi wadziła się
Rzeczpospolita o swoje być albo nie być,
wystąpił przed rzymskim sądem mąż odważny,
to był biskup zwany Oleśnickim, który
swoimi wywodami prawniczymi, przekonał i
ocalił na parę wieków, tę Najjaśniejszą
Rzeczpospolitą, którą krzyżacki zakon już
traktował jako swoją własność. To był
jednak wyjątek w całej historii, bo
najczęściej ta łacińska wypowiedź oznaczała
dla wielu całe pasmo nieszczęść, tortur i
płonących stosów.
Dalsze badanie sprawy przez Charona,
przerwała reklama sącząca się z telewizora.
Oto Magda Gessler zachwalała nową usługę
karczmy Rzym, stojącej opodal. Zdziwił się
Charon niepomiernie, bo komu tu cokolwiek
reklamować, sam jestem na świecie, a
karczma leży o rzut beretem a i innej nie
ma. Więc o co tu chodzi? Pomyślał, że może
coś się na tym bezludnym świecie może się
jeszcze zdarzyć, a oni reklamują, by nie
wyjść z wprawy, gdy znowu konkurencja
rozkwitnie na nowo. Ta sławna niegdyś
restauratorka oferowała usługę zwaną
cateringiem. Czemu nie, pomyślał Charon,
śniadanie do łózka mi podadzą, a był
jeszcze w piżamie.
Pilota od telewizora miał pod ręką, klawisz
tzw. na żądanie nacisnął i poprosił o
śniadanie, a że nie chciało mu się grzebać
w dość bogatym menu, zażyczył sobie
śniadanie wg pomysłu szefa kuchni. I
czekał, co z tego wyniknie. Nie musiał
długo czekać, nawet się przebrać nie
zdążył, gdy usłyszał dyskretne pukanie.
Otworzył drzwi i zobaczył zjawisko mające w
ręku koszyczek przykryty bielusieńką
serwetką. W tym jednak momencie nie
śniadanie pod serwetką go zafrapowało, a to
zjawisko, dawniej zwane by było
nieziemskim, ale teraz Charon nie wahał się
pomyśleć, że nie wie jak to zjawisko
określić, tym bardziej, że z wrażenia
zaschło mu w gębie i mózg zawsze sprawny,
teraz się przegrzał na dobre.
I pewnie miał rację choć tego stwierdzić
nie możemy. Zjawisko, pewnym, krokiem
powodującym falowanie bioder jak to czyniły
niegdyś modelki na wybiegu, podeszło do
stołu i szybko podało śniadanie. Były to
bułeczki z francuskiego ciasta, pachnąca
kawa, chyba arabica, no i Dom Perignion,
czyli szampan wyborny. Jak mawiała Marlin
Monroe nadający się do każdego śniadania,
ale i na wszystkich okazje także.
Zjawisko nieboskie gdy przygotowało
śniadanie, stanęło obok siedzącego Charona
i czekało na coś. On natomiast przypominał
sobie co należy czynić w tych
okolicznościach. Wiedział, że dawnym
zwyczajem było uiścić napiwek za dobrą
usługę (10% wartości usługi). To było dawno
temu, a teraz...mam wprawdzie sporo oboli,
ale one są w łodzi, no i one mają najwyżej
wartość numizmatu dla kolekcjonerów.
Ale zjawisko stało obok wraz z zapachem
Chanel 5, przesławna marka perfum
niezwykłych. Wspomniana już Marilyn,
mawiała, że kropla tej”5”wystarcza jej za
cały strój do spania. Zjawisko postało
chwil kilka i poszło sobie, trochę
„piątki” złośliwie zostawiając w
przestrzeni aby dodatkowo pognębić Charona.
W tym samym momencie p. Irena Kwiatkowska
śpiewała w telewizorze:”albowiem prysły
zmysły...”, bo właśnie leciały powtórki
Kabaretu Starszych Panów.
Koszmar albo wielki pech i drwina z
Charona. Ale gdy zjawisko odprowadzał
wzrokiem, zapamiętał tylko falujące biodra
pod przezroczystą tuniką, nogi nieba
sięgające i kragłą pupę jak u Dody która w
ten sam sposób potraktowała Prezydenta RP.
Przy okazji przypomniał sobie pyszną
anegdotkę o tej celebrytce: gdy celnicy na
lotnisku przeszukiwali jej walizkę, celnik,
znalazł małe zawiniątko w pudełeczku
przezroczystym i pokazuje koleżance
celniczce, pytając czy to są nitki
dentystyczne, a koleżanka nie ukrywając
radości odrzekła, że to są Dody stringi.
Przyglądając się Zjawisku też Charon poznał
te stringi, choć nawet ich nie widział.
Był Charon wściekły na siebie, bo pomyślał,
że powinien zamiast myśleć głupio, postąpić
inaczej.
Ale po chwili, gdy rozum mu się nieco
uspokoił, podziękował pani Irenie za
ostrzeżenie, za wcześnie jest przecież w
tym nowym bycie na tak odważne przemiany
obyczajowe, tego by chyba nie tylko obie
budowle ale i cała galaktyka nie
wytrzymała.
Poszedł więc do łazienki i wziął zimny
prysznic, najlepszy na takie przypadłości,
zakopał się w puchowe kołdry i z
nienaruszoną jeszcze butelka szampana i
postanowił się jakoś odprężyć.
W połowie relaksu odezwała się panna
spikerka z telewizora, anonsując ważny
komunikat, ale po reklamach.
No jasne, reklamy są najważniejsze, mruknął
Charon, nawet gdyby za chwilę miał nastąpić
koniec świata, reklam by przecież nie
przerwali. Koniec świata może poczekać,
najpierw trzeba namówić do kupienia czegoś
na odchudzenie, suplement diety czy coś
podobnego.
Połknął parę dobrych porcji tego Perigniona
i czekał aż się skończy komercja.
I doczekał się nowej wiadomości, oto strony
obu budowli postanowiły dogadać się w
sprawie integracji, czyli na początek ruch
przygraniczny uruchomić.
I tyle, reklamy trwały dobrych kilka minut,
a ważna informacja ledwie kilka sekund.
Dla Charona, to i tak była wystarczająca
wiadomość, by przewidywać, co może się
dalej wydarzyć gdy strony dojdą do
porozumienia.
Pociągał więc coraz częściej z litrowej
butelki, nie martwiąc się, że rychło
braknie wspaniałego płynu, albowiem
catering działał całą dobę, gdy zadzwoni,
zjawisko znów się pojawi niebawem.
Popijając, zaczął przewidywać, co się może
zdarzyć.
„Shaw must go on”, to po pierwsze.
Odbędą się najpierw pierwsze wycieczki i w
tą i tamtą stronę, najpierw nieśmiałe i
tylko dla wybranych. Wieści o tym co
widzieli ci wybrani szybko rozejdzie się
wśród mieszkańców obu budowli. Chęć
wycieczek zacznie deklarować coraz to
większa liczba lokatorów, zdarzą się
również przypadki odmowy powrotów, powoli
wszystko się zacznie mieszać, sytuacja
stanie się nie do opanowania.
Kiedyś, dawno temu z tych samych powodów
runął mur berliński, co dało początek
nowemu. Historia ma to do siebie, że lubi
się powtarzać więc i tu może się tak
zdarzyć, pomyślał Charon.
Gdy się to wszystko pomiesza czyli
zintegruje, zanikną różnice między
obyczajami lewej i prawej budowli,
powstanie jakaś unia, co właścicieli tych
budowli postawi przed nie lada zadaniem,
tym bardziej, że ci zintegrowani będą
łakomie spoglądać na tamten świat, który
nie został zniszczony a tylko
wyludniony.
Pewnie Szatan i Pan z siwą brodą jeszcze
raz się spotkają by radzić, co zrobić by
władzę i honor uratować.
Będą długo obmyślać, popijając gęsto dla
bystrzejszego spojrzenia i znajdą
rozwiązanie, niemal jednocześnie krzykną :
Robimy Stworzenie Świata II. Roboty mniej
będzie, bo właściwie wszystko jest
przygotowane a ja czyli Charon znajdę
nowe-stare zajęcie, będę znowu przez Styks
przewoził, tylko w drugą stronę i nie
pobierał a dawał po obolu.. I tu ucieszył
się Charon, bo praca reportera trochę mu
się już znudziła.
Tak rozważał sobie przewoźnik, jaki to
będzie Świat II, czy tak jak w przemyśle
motoryzacyjnym, nowy model samochodu będzie
lepszy od poprzedniego, czy jak w
kinematografii.
Jeden film nakręcili i znalazł uznanie,
więc kręcili dalszy ciąg jeden drugi i
następne. Np. „Masakra
Elektryczną Piłą” 1,2,3,4 itd. Tylko, że
każdy następny był gorszy od
poprzedniego.
Czy świat będzie miał takie powtórki, pytał
sam siebie, ale nie umiał sobie
odpowiedzieć, butelka pusta, zaniechał więc
dalszych rozważań i zrobił to co należało,
nacisnął klawisz na żądanie, nie był pewny
czy chce nowego szampana, czy zobaczyć
jeszcze raz zjawisko. Zjawisko się niebawem
zjawi, ale co się wtedy wydarzy, żadne
źródła pisane i szeptane o tym nie
wspominają, pozostaje tylko wyobraźnia
tych, którzy poznawają przygody Charona.
Jeszcze jedna przygoda Charona. R.14
Charon z upływem czasu powoli wpadał w
melancholię, by nie powiedzieć depresję.
Liczył pochopnie, że Stworzenie Świata II
nastąpi niebawem, zaczął się sposobić do
przewozu na drugi brzeg Styksu, dlatego
intensywnie zaczął odnawiać swą sprawność
fizyczną. Obiegał dziennie kilkakroć swój
mały hotelik, hantlami poprawiał sprawność
bicepsów, by mogły intensywnie wiosłować,
gdy czas na to przyjdzie. Do budowli już
nie zaglądał, bo uznał, że wszystko co
trzeba osiągnął, nawet do karczmy tylko
dzwonił, by mu catering dostarczali, po
czasie nawet zażyczył sobie by już Zjawisko
nie przynosiło pokarmów, bo pokusa za
wielką była, a nie chciał likwidować
galaktyki, przynajmniej teraz, bo robota
czekała na niego, ta robota, którą bardzo
lubił czyli przewożenie. Zgodnie z jego
życzeniem posiłki mu dostarczał jakiś
pośledni anioł upadły. W międzyczasie, a
głównie dla zabicia czasu języków dawnych
się uczył. Nie wiedzieć czemu szybko się
nauczył i to dość biegle języka polskiego.
Pilnie też nadsłuchiwał co się dzieje w obu
budowlach i jakie są relacje między nimi. A
działo się dużo, populacja tam zgromadzona
nabrała wielkiej ochoty do wzajemnego
poznawania się i jednania. Wycieczki w
jedną i drugą stronę, to już była
powszechność i powoli nikt już nad tym
zjawiskiem nie mógł zapanować. Z tych
informacji, które rejestrował nic
szczególnego nie wynikało, ani nie
zwiastowało rychłego nowego stworzenia
świata.
I wreszcie po którymś kuflu dobrego browaru
pomyślał, że może by wybrać się na
zwiedzanie świata pozbawionego już ludzi
ale wciąż istniejącego.
Wyprawa piesza z plecakiem na ramieniu nie
wchodziła w rachubę, Obszar do zwiedzania
zbyt wielki, a i niebezpieczeństw być może
też trochą by się znalazło.
Przypomniał sobie Charon, taką zwykła
miotłę oparta o ścianę w recepcji prawej
budowli. Ona, ta miotła należała kiedyś do
jednej z ostatnich czarownic spalonych na
stosie w okolicach Wielunia w 1775 roku .
Pomyślał, że mógłby ją wykorzystać w
wyprawie. W recepcji zdziwiono się, że
Charonowi chce się sprzątać hotelik
podczas gdy obsługę ma zapewnioną ale nie
sprawiali kłopotów i mu pożyczyli.
Nikt tam nie pomyślał, że ta miotła nie do
sprzątania była, a to był pojazd jak na
tamte czasy dość nowatorski.
Charon dokonał skrupulatnie przeglądu
technicznego, naoliwił mechanizmy miotły,
trochę się zatroskał, że miotła zbyt mały
miała bagażnik, a za to przebieg dość
zaawansowany.
Umieścił w bagażniku wszystkie niezbędne
rzeczy do podróży, resztę do plecaka
schował i tak przygotowany do porannej
podróży zajął się toastami za pomyślność
wyprawy. Nie szczędził sobie trunku
przedniego gdyż nie spodziewał się czynnych
fotoradarów. Po dobrej chwili degustacji,
nastawił budzik na dość wczesną porę i
zasnął, snem zwanym sprawiedliwych.
Komentarze (4)
Wróciłem z przyjemnościa do lektury. Zjawiskowa jest
dobra:)
Papieże są tylko p.o. za sznurki pociąga ...
Charon to prawdziwy facet, nie pozostaje obojętny na
wdzięki :)
Też bym się na miotle przeleciała ;)
Pozdrawiam :)
Dziś najbardziej do czytania, analizowania i
podążaniem za bohaterem mnie w ciągnęło. Już myślałem,
że coś z tą dziewczyny dziewczyną będzie, abym
czasem Charon, tak jak ja nie umie tego sprzętu
obsługiwać i nie wie jak się zabrać. A instrukcja
obsługi jest jak kobieta zagmatwana i nie zrozumiana.
:)))
Czytam, ciągle z zainteresowaniem. :)