Charon R.11 i 12
Straszna Nuda R.11
Charon już od dłuższego czasu nie mógł
dalej prowadzić wywiadów, starszy pan
wyjechał w podróż służbową, powiadają, że
spotkać ma się z Buddą, który ma nową
koncepcję. Zaś Szatan ma kłopoty z ze
smoleńskim ludem. Zrazu, więc wybrał się
zobaczyć jak świat wygląda bez ludzi, bo
Sąd Ostateczny dotyczył szczęśliwie tylko
tych istot dwunożnych.Ten świat
"bezludzki", jak go nazwał całkiem źle nie
wyglądał i pomyślał sobie, że gdyby tak był
stworzony od samego początku, uchodził by
za model całkiem idealny. Niestety stało
się inaczej, mogło być arcydzieło, a
wyszedł bubel kompletny. Charon nie ważył
się nawet w myślach wspomnieć o autorze.
Ale sam przez wieki życie spędził na swoim
czółnie, więc nie był przyzwyczajony do
wielkich podróży, wrócił więc szybko do
swego hotelu i co mu zostało?Wylegiwać się
w miłej pościeli, której na łódce nigdy nie
miał. I nuda, tylko nuda. Któregoś dnia,
tego nieziemskiego, przypomniał sobie o
laptopie, który zakurzony gdzieś pod
łóżkiem leżał. Odpalił go, tu baterie
zawsze działały, ale co dalej, czego lub
kogo miał szukać na ekranie. Pomyślał, o
historii tego minionego świata, pornosy go
nie interesowały, więc w googlach wpisał
„historia świata-chybił trafił”i nacisnął
klawisz.
Rzeka Ypres, noc już lada moment będzie...i
słyszy po niemiecku i angielsku
równocześnie psalm 23 dawidowy:Pan jest
pasterzem/Nie brak mi niczego/Pozwala mi
leżeć na pastwiskach zielonych/Prowadzi
mnie nad wody,gdzie mogę odpocząć.
A wokół, niezliczone trupy w pośpiechu
chowane po kątach, jęki rannych i
umierających i smród ciał w stanie rozkładu
(tego oczywiście nie czuł, ale wyobraźnię
miał). W niektórych transzejach palą się
lampki na małych choinkach.
To 24 grudnia 1914 roku, mordujący się od
miesięcy niemieccy i angielscy żołnierze
ogłosili rozejm, by choś na chwilę być się
na pastwiskach zielonych. Rozejm trwał, a
gdzieniegdzie nawet do Nowego Roku, potem
rzeź trwała kilka lat jeszcze. Czy miało to
sens myślał Charon, czy wszyscy znaleźli
się na pastwiskach niebieskich!
Klik i już Charon stanął w Połańcu, w roku
1976, dziwnym trafem, 25 grudnia. Jest
Pasterka, Jan Sojda podchodzi do rodziny
Stanisława Łukaszki i mówi, że w ich domu
coś złego się dzieje. Więc wracają do domu,
po drodze na ich synka wjeżdża maluch, z
którego wysiada Sojda z rodziną i młotkami,
łopatami zabijają całą rodzinę Łukaszków.
Całemu zajściu przygląda się 30 osób. Na
procesie, nikt nie potwierdził przebiegu
zdarzenia, bo Sojdzie przysięgli na krew i
krzyż, że pary z gęby nie puszczą. Dalej
już Charon nie miał siły oglądać i nie wie
co dalej się stało.
Szukał dalej po mapie tego przepięknego
świata, trafił na Rok Pański 1600. zwany
Rokiem Jubileuszowym, także zwanym ”Między
stosem a odpustem”, miłościwie panujący
wtedy Klemens VIII-papież chce ukrócić
rozpustę wśród kardynałów, każe im nosić
purpurowe szaty, by każdy widział jak do
burdelu zmierzają. Stąd dumna nazwa
purpuraci się wzięła, zrozumiał wreszcie
Charon. Z drugiej strony tenże Klemens,
szczycił się tym, że cudzej śmierci nie
boi. I był konsekwentny co Charon odkrył
studiując tę stronę. Bo 17 lutego 1600 roku
spalono za sprawą tego Klemensa, Giordana
Bruna, a za co dociekał Charon. No i
dowiedział się ,po pierwsze bronił
Kopernika ale miał jeszcze dużo większe
grzechy i to bezpośrednie". W skrócie, za
gorliwie propagował w księgach swoje
niezgodne z obowiązującą doktryną
Kościoła.
Charon na chwilę wyłączył komputer, bo o
czymś pomyślał.
Pogrzebał w myślach i dotarł do czasów
całkiem nieodległych, gdzie ktoś kto nie
jest Polakiem- katolikiem, to nie jest
patriotą, na szczęście inkwizycja już dawno
straciła swe zęby. Czyli Bruno nie myślał
tylko o swych czasach i dlatego musiał być
spalony.
Wrócił znów do komputera, na tę samą
stronę, tak dla statystyki zapamiętał, że w
tym roku Bogu poświęconym w ten sposób
stracono 32 osoby, rok wcześniej 48, a rok
później 21-postęp znakomity.
Dalej Charon rozważał, a było o czym,
dlaczego tylko w imię Boga, palono,
zabijano, czy ktoś zginął w obronie
wiary?
Zaczął dalej klikać i dotarł do III wieku
naszej ery, wieku prześladowań
chrześcijan.
Wtedy żyła piękna Cecylia-rzymianka z
dobrego domu, która przeszła na
chrześcijaństwo wraz częścią rodziny.
Wszyscy zginęli z ręki kata, Cecylia była
trzykrotnie uderzana mieczem ale zwyczaj
nie pozwalał na uderzenie czwarte, więc w
cierpieniu umarła dopiero trzeciego dnia. W
821 roku papież Paschalis I kazał przenieść
jej ciało do bazyyliki jej imienia, bo już
była święta.
W 1599 roku ów Klemens VIII kazał trumnę
otworzyć i okazało się, ciało że Św.
Cecylii jest nienaruszone i piękne jak za
jej życia.
Akt cudownego przetrwania, nie było to
dzieło tych którzy potrafili balsamować
ciało(Lenin,Stalin), to był akt boski.
Charon obok swych zajęć reporterskich parał
się również, dużo trudniejszą pracą, tzn.
myśleniem. Znów zaczął patrzeć w głowę i
pytać, jeśli On mógł ocalić jej ciało od
zniszczenia przez tyle wieków, dlaczego nie
chciał, by miecz katowski nie wypadł z ręki
kata.
I dalej, wracając do stron już
przewertowanych, pytał sam siebie, czy On
rzeczywiście coś potrafi.
I "odkrywczo" zadał sobie pytanie. Czy
Staruszek potrafi taki kamień stworzyć,
którego nie potrafi podnieść? Wtedy jeszcze
nie wiedział, że tej zagadki nikt nie
potrafił rozwiązać.
I nim go zabolała głowa od tego myślenia,
powiedział do siebie, że przecież stworzył
te dwunożne postaci na swoje podobieństwo,
więc powinien mieć w sobie choćby
cząsteczkę tego co ludzkość nazywała
współczuciem wobec bliźniego. Że rzadko
stosowała tę zasadę, to już inna sprawa.
Zupa R.12
Dalej Charon nie ma nic do roboty,
przejrzał kilka wieków historii minionego
świata uwiecznionych na nagraniach
Discovery Chanel, potem zakopał się w
poduchy i kołdry puchowe i tak nudą
zamulony trwał. Do tego stopnia, że ledwie
ciche pukanie do drzwi hotelowych usłyszał.
Zszedł z łoża i drzwi otworzył, a tam mała
skrzydlata postać stała, w wyciągniętej
rączce trzymała rulon papirusu. Gdy wziął
ów rulon postać wdzięcznie odleciała. Drzwi
nogą popchnął i czytać zaczął, a było to
zaproszenie do prawej budowli. No to chyba
staruszek jest już po spotkaniu z Buddą,
pomyślał i zaczął sposobić się do
wyprawy.
Piotr już stał na progu budowli z nico
kwaśną miną, powitał Charona i powiedział,
że Szef jest dosyć zatroskany, gniewny
nawet trochę.Na pytający wzrok reportera,
odpowiedział ,by się niczego nie obawiał,
przecież sam zaprosił. A brak humoru Piotr
sobie tłumaczył, iż chyba rozmowa z Buddą
nie potoczyła się należycie, może więc chce
się przed kimś wygadać.
Uspokoiwszy się nieco reporter przekroczył
drzwi do komnaty przyjęć. Gospodarz już tam
siedział na tym skromnym, dość niewygodnym
zydlu.
Powitanie o dziwo serdeczne ale w tonie
raczej melancholijnym. Siadaj więc mój
Charonie, pogadamy sobie, jak wiesz udałem
się w podróż na zaproszenie Buddy i różne
wnioski z tego spotkania muszę wysnuć i to
o wadze brzemiennej w skutki. Powiem Ci o
tym, ale to później, na zakończenie
rozmowy. Tymczasem spełnię daną Ci niegdyś
obietnicę, wytłumaczę dlaczego w budowli
naprzeciwko jest takie przeludnienie a u
mnie miejsca jest ci dostatek
Zaczniemy więc od zupy,
Charon choć siedział nieruchomo,
znieruchomiał, nic nie mówił a dodatkowo
zamilkł jeszcze bardziej. Zdążył tylko do
siebie powiedzieć, dopiero co brokułową w
Rzymie jadłem. Bezwiednie sięgnął za
pazuchę i drżącą ręką wyciągnął butelczynę
i podał siedzącemu naprzeciwko. Butelka
miała nalepkę objaśniającą,iż jest to
Śliwowica Łącka,Volt 70, co oznaczało
jakość niebywałą, moc zresztą też.
Znawcy tematu wiedzą, że jest to
przesławne, bardzo drogie i nielegalne
lekarstwo góralskie na wszystko.
Miało, jak każde lekarstwo i swoje uboczne
skutki. Na górali to nie działało, ale
cepry, ci bogatsi po kilku łykach, dobrych
parę godzin dochodzili do siebie. Na
nalepce nie było bowiem opisu jak to
lekarstwo należy stosować. Starszy Pan,
wziął ostrożnie butelkę, już całkiem
zrelaksowany, przyglądał się twarzy
Charona, który po słowie zupa nie mógł
ukryć wielkiego zdziwienia.
Rozbawiony na dobre gospodarz rzekł do
Charona, nie bój się, żadnej kartoflanki
nam tu nie przyślą bo zupa w tym przypadku
to nie problem kulinarny ale zgoła
filozoficzny.
Już ci tłumaczę na czym zagadka polega.
Otóż zróbmy doświadczenie, wybierz
reprezentatywną grupę, dużą bardzo dużą,
daj im kuchenkę gazowo-elektryczną, stół a
na nim 10, tylko 10 składników, do tego dla
wszystkich taki sam garnek i każ im
ugotować zupę. Te składniki muszą użyć
koniecznie ale mogą mieszać w dowolnej
proporcji. Po jakimś czasie wszyscy zupę
przyrządzą. Gdy smakosze tę zupę wysmakują
i ocenią,okaże się, że są lepsze i gorsze,
zupy ale ogólnie w smaku dość podobne. Nie
da się bowiem ze zwyczajnych składników
jakiegoś cudeńka przygotować.
A teraz daj tej grupie wyselekcjonowanej,
nieograniczoną ilość składników i niech
przyrządzają zupę według swojego pomysłu a
wtedy wyjdą różności.
Wtedy gremium oceniające będzie w nie lada
kłopocie, bo każda będzie inna, smaki będą
różne.
A teraz zamień słowo zupa na inne słowo,
czyli życie każdej dwunożnej istoty,
bardziej lub mniej rozgarniętej.
Gdy się zastosuje do tych dziesięciu
składników które sam ustanowiłem, nietrudno
zgadnąć, że będzie to życie dość trudne i
pełne wyrzeczeń można powiedzieć, że bardzo
siermiężne ale gwarantujące pobyt na moich
pastwiskach niebieskich. Nie muszę bo już
widzę, że pojąłeś o jakich składnikach
życia mówię. Dla porządku, chodzi o te
dziesięć zdań wyrytych na kamieniu i
przekazanych Mojżeszowi.
Teraz przejdźmy od teorii do
rzeczywistości. Na początku było dobrze, by
skromnie powiedzieć, całe rzesze przez parę
wieków gotowały tę zupę i przybliżały się
do pastwisk niebieskich, a że wtedy życie
było krótkie, kandydatów było bardzo dużo
ku mojemu zadowoleniu, że plan mój się
realizuje.
To wszystko obserwował, ten cwaniaczek z
naprzeciwka i zaczął kombinować co zrobić
by jego firma też prosperowała.
No i wymyślił, nowe składniki, które można
dodawać do tej zupy, część moich przyjął
ale zaproponował nowe inne, na które ja nie
mogłem przystać.
„Ciemny lud to kupi” to była jego pozycja
wyjściowa, założył bowiem, że lud
niewykształcony przyjmie to co mu podano na
tacy. I miał niestety dużo racji bo na
początku zupę z dziesięciu składników
przyrządzali właśnie tacy. Postawił więc na
edukację, a później się okazało, że ci
dwunożni gdy więcej wiedzieli zapytywali
sami siebie, a często tych już wtedy
mądrzejszych czy można żyć inaczej czyli
czy zupa musi być zawsze taka sama.
Dodawać do niej zaczęli nowych składników,
które Szatan dyskretnie im podrzucał.
Spostrzegli niebawem, czyli po kilku
stuleciach, że życie(zupa) może być
bardziej bogate i zapomnieli lub się wręcz
wyrzekli tych moich pastwisk. Nie wszyscy
na szczęście tak postępowali, więc trochę
mogłem przygarnąć do siebie.
Jest jeszcze jedna istotna przyczyna, że
przeludnienie jest tam a nie u mnie.
Ci, którym zaufałem i którzy mieli mi pijar
odpowiedni robić, zawiedli okrutnie.
Ci pierwsi, no np. apostołowie potrafili
wszystkie owieczki przytrzymać i
zaprowadzić gdzie trzeba.
Ale później ich następcy, aż po czas
ostatni korzystali do wiwatu z propozycji
Szatana, a swym owiczkom nakazując stosować
się do tych mych składników, świat szedł do
przodu i łatwo było spostrzec ich
zakłamanie.
Stąd, gdybyś kiedyś za moim przyzwoleniem
zawitał na niebieskie pastwiska , niewielu
moich pijarowców byś zobaczył. Duża ich
grupa po uzgodnieniu z Szatanem trafiła do
tej czarnej dziury zamurowanej i pilnie
strzeżonej by nikt się nie mógł wydostać
nawet do tych garów ze smołą, które tak
polubili lechici.
Myślę,żeś pojął dlaczego są takie
dysproporcje w zaludnieniu obu naszych
budowli.
Na zakończenie,zdradzę ci o czym
rozprawialiśmy z Buddą,ale to on raczej
więcej mówił. Zaczęło się od tego, że
opowiedziałem mu o swoich problemach, które
znasz.
On takich zmartwień nie ma, powiedział
natomiast rzecz znamienną, że wszystko się
z czasem zmienia czyli jeden byt przechodzi
w drugi, a ten drugi w trzeci i tak dalej
bez końca. A ty spytałem jak się w tym
odnajdujesz? Z uśmiechem odpowiedział, że
był już sekwoją w Ameryce, kaktusem w
Meksyku, nawet tygrysem bengalskim w swoim
czasie, śmiał się, że na szczęście jak
dotychczas nie był rzodkiewką, bo co by się
stało gdyby tę rzodkiewkę ktoś głodny
spałaszował. I co dalej Buddo spytałem, a
on spokojnie odpowiedział, że czeka na
następne przekształcenie się w inny byt,
ale mu nieznany.
Wróciłem do siebie, kontynuował Staruszek z
głową pełną myśli. Jeśli to prawda, co
mówił Budda, to na co ta cała moja
robota.
Otwórz okno, a usłyszysz, że tam życie wre
aż miło, a u mnie samo uwielbienie, czyli
nuda.
Tam u Szatana tak teraz sobie myślę jest
trochę istot, których swą surowością
pokrzywdziłem, nie przestrzegali zasad
wyznaczonych ale nie zawsze była to ich
wina, może powinni zagościć na moich
pastwiskach.
Tu zabrał głos, dotychczas milczący Charon,
dobrze mówisz Panie, słyszałem od Szatana,
że jemu też jest żal tych niektórych
siedzących pod ścianą, którzy chcieliby
zawitać do twojej budowli.
Nawet przebąkiwał o tym,że można by strefę
bezwizową stworzyć, jakieś wycieczki
organizować w tę i tamtą stronę. A z czasem
jak doświadczenie się uda zorganizować,coś,
co można nazwać umownie świat bez granic, a
każdy sam określi czyim obywatelem chce
być.
Staruszek podrapał się po gęstej brodzie,
spojrzał na pustą już butelkę po śliwowicy
z której Charon ani kropli nie skosztował,
wyprostował się dziarsko jakby mu ubyło ze
sto tysięcy lat i powiedział, niech się tak
stanie. Skoro Budda ma rację. I użył,
oczywiście umownie, przysłowia z Watykanu
(który mu tyle zła uczynił): Roma
locuta,causa finita.
Komentarze (19)
Bardzo długie, ale ciekawe i z przyjemnością
przeczytałem :) Pozdrawiam +++
Halinko, najpierw Ci życzę powrotu do dawnej formy,
czyli zdrowia i oszczędzaj się. To co napisałem nie
zniknie, więc nie musisz się spieszyć, do prawdziwego
końca świata jeszcze trochę zostało czasu, zdążysz się
do niego przygotować, jak każdy. A od Charona wiem, że
nie będzie najgorzej.
bede czytac, tylko byc moze z poślizgiem.
Musze teraz bardzo dbac o siebie, co wiąze się z dużo
mniejszym pobytem na portalach poetyckich.
Przepraszam, ze komentarz taki skromny:)
cii-sza: Halinko, akcja się dopiero rozwija,jeszcze
paręnaście dni będzie się rozwijała.
przeczytałam Zbyszku
powiem Ci, ze ciekawie
i chyba bardziej wciągająco niz te pierwsze
bardzo podoba mi się też, tak jak i Demonie, Twoja
otwartość
pozdrawiam serdecznie:)
Halinka
Orxyeolujesz bardzo dużo historycznych wygarnąć, a po
pewnych fragmentach aż nie możliwe, że stronisz bid
kościoła.
Ponadto dodam, że podczas jednego z rozejmów w czasie
świąt, chyba nawet wtedy gdy wspominasz odbył się
mecz między żołnierzami tych dwóch krwi i nawet chyba
raz zrobili drużyny mieszane.
Wspólne kolędy uch połączyły.
Z zaciekawieniem, nadal.
Dziekuje za odniesienie sie do moich pytan. Troilusie,
podoba mi sie Twoja otwartosc, tzn. nie zakladasz tak
na amen, ze jest tak i tak ale bierzesz pod uwage, ze
moze byc jeszcze jakas inna droga, nie nazwana, ale
nie zawachalbys sie na nia wstapic aby sprawdzic dokad
prowadzi. Wlasnie ta otwartosc a nie zamykanie sie w
ciasne ramy i reguly podoba mi sie w Twoim podejsciu
do swiata, czlowieka i moze Sily Wyzszej?.... Jeszcze
raz pozdrawiam, zycze milego popoludnia.
demono: jakież miłe słowa czytam.Ale pewnie byś
chciała bym się "wytłumaczył". Wszystko zaczęło się od
religijnego felietonu w GW, kończącego się "wina nie
mają". I tak powstał trzy odcinkowy serial, pt.
Impresja weselna; Diabelskie sztuczki i Wojna
nadchodzi, napisane w 2012r. Są w moim bejowskim
archiwum. Potem, pod koniec listopada, 2012 r. pisało
się o końcu świata wg kalendarza Majów. To się
zastanawiałem jak to może być już tam po drugiej
stronie Styksu. I tak pisało mi się razdzialik po
roadzialiku, dla żartu i każdy miał być ostatnim, nie
wierzyłem, że coś więcej potrafię. Ale się pisŁo i
stopniowo kształtowała się już osobista moja wizja,
jak może być. Nie mogę powiedzieć w jakim kierunku, bo
jak w kryminale, musiałbym zdradzić, kto zabił.
Pozostało jeszcze wiele roadziałłów do wklejenia.
A co do zasadniczego pytania, tak jestem ateistą,
czyli wierzącym, że po drugiej stronie rzeki nie ma
nic i nikogo. Ale to tylko wiara. Mogę się mylić. I
gdybym się mylił, to mam cały ocean pytań do Niego. I
one między innymi zawarte są w opowieści o Charonie.
I chciałbym by On był, spotkać się z Nim na rozdrożu,
pogadać pokłócić i przyjaźnie się minąć , każdy w
swoją drogę. To tyle, taki wariat jestem.
Witaj, dopiero dzisiaj przeczytalam, Twoja proze o
'przygodach' Charona. Przyznaje, ze podoba mi sie
koncepcja... spojrzenie na Boga i szatana, okiem
neturalnego reportera, po zakonczeniu bytowania Homo
Sapiens na Ziemi. Powiem tak Charon, reporter jest
postacia neutralna, Autorowi jednak nie udalo sie do
konca zachowac neutralosci, przynajmniej do obecnego
rozdzialu.Byc moze, kiedy Charon przeprowadzi wiecej
wywiadow z szatanem, zmienie swoj odbior... na chwile
obecna, czytelnik poznaje 'punkt widzenia' Boga.
Przyznaje, ze podoba mi sie narracja, w ktora
wplecione sa wydarzenia historyczne, latwo
rozpoznawalne wydarzenia i postacie non fiction.
Autorze, nieustannie kolacze mi sie pytanie, dlaczego
Ty jako zdekarowany ateista, napisales tego rodzaju
proze (bardzo dobra, w moim odczuciu) czyzby jakies
osbiste poszukiwania, proby zrozumienia, ze moze
jednak istnieje Bog i szatan?moze sa to proby
zrozumienia, czy stworzenia wlasnej wizji? moje
postawione pytanie nie jest pisane w formie zarzutu, a
raczej zwyklej ludzkiej ciekawosci, dlaczego, skad
takie mysli itd. Uczciwie przyznaje, ze ukazane fakty
z histori, ukaznane sa zgodnie z prawda i w uczciwy
sposob, co z cala pewnoscia zachecilo mnie do dalszego
czytania. Nie wnikam w literowki czy inne bledy w
zapisie... wiadomo,ze kazda ksiazka przed wydaniem,
zostaje poddana korekcie edytora. Tresc z cala
pewnoscia godna przeczytania. Czekam na dalsze czesci.
Przeczytalam z przyjemnoscia. Serdecznosci Troilusie.
Twoja wola i Twój czas.
:))) to może koniec przeczytam, sorry ale nie mam tyle
czasu. Książkę zaczęłam pół roku temu i leży, Ken
Follett - uwielbiam Go. :)
Elena Bo: To jednak postęp ( nie podstęp), że
przeczytałaś po raz pierwszy do końca.
Pół żartem, nawiązując do Mahomete, niektórzy mówią,
że historia się powtarza, to kto wie. Byli prorocy
kiedyś dlaczego nie mogą być obecnie. A na poarznie,
nie mogą zdradzić, jak w kryminale dobrym, kto zabił.
Kto będzie ciekaw, będzie czytAŁ dalej ale to potrwa
kilkanaście dni.
wiesz, pierwszy raz do końca Cię przeczytałam. Nie
będę się wypowiadała o zdarzenia 'historyczne', bo
sama musiałabym gdzieś poszukać. Muszę przyznać, że
sam pomysł pomieszania wszystkiego ze wszystkim jest
Ciekawy. Masz błędy w zapisie, ale nie o to chodzi.
Zastanowił mnie Twój komentarz:
" ja
za treść nie odpowiadam, jestem tylko spisywaczem
tego co mi Charon opowiadał."
hmm..., bo tak samo mówił Mahomet do swoich uczniów,
którzy spisywali jego sny i omamy i wiemy co teraz z
islamem mamy :)
Zastanawiam się momentami, czy nie stawiasz swojej
osoby wyżej od jakiegokolwiek Boga, czy Świętości.
Masz do tego prawo, chociaż ja lubię jednak poczuć, że
nie jestem Wszechmocna a tylko marnym pyłkiem skazanym
we Wszechświecie na 'pchnięcia wiatru', choroby,
cierpienia, depresje...Nie wiem co mam myśleć, nie
szukam nowego konfliktu, tylko się zastanawiam nad
małością człowieka - nie Ciebie, tylko siebie.
Pozdrawiam, życząc miłej niedzieli :)
Nadal z wielkim zainteresowaniem czytam Twoją
arcyciekawą prozę, troilusie. Martwię się, czy zdążę
przeczytać do końca, bo wnet obowiązki służbowe
poniosą mnie w inne strony świata. Proszę więc, nie
usuwaj przypadkiem tej prozy, żebym przeczytać ją mógł
do końca. Z góry dziękuję i kapelusz z głowy przed
Autrem ściągam. Poglądy nasze są zbieżne, co prozie
dodaje dodatkowego plusa ;)