Chorągiew pancerna
Szarością poranka tęsknota nadchodzi.
Po nocy bezsennej spędzonej w kaplicy,
wyruszam na czele proporców powodzi.
Chorągiew podnoszę ku lśniącej
przyłbicy.
Cmentarny fresk rano darował mi życie.
Kojąca melodia zastygła w oddali.
Żegnałem tej nocy kamienne
oblicze…
Mój anioł,
mój smutek,
mój granit.
Z modlitwą na ustach wyruszam na bitwę,
Unoszę w strzemionach chorągiew
pancerną,
Niesiony na skrzydłach odmawiam
modlitwę:
Za duszę,
za honor,
za miłość,
za wierność!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.