Choroba
Choroba jest okrutna, zwłaszcza moja,
tyle spraw mi już zaległo w zatokach.
Pozbywam się tych problemów za 50
groszy.
Sam nie wiem, co by było gdyby nie kiosk na
Rapackiego.
Smarkam jak Syzyf, a problemy wciąż te
same:
śmiech w nieodpowiednim momencie,
płacz w odpowiednim, ale, po co ten
moment.
To wszystko jest takie ironiczne.
Znów przyszedłem do ciebie w odwiedziny,
kłótnia, ja wychodzę i...?
Po raz kolejny to uczucie, obrzydzenie do
kobiet.
Nigdy pokój, zawsze wojna, prawda?
Jestem chory, mam zapchany nos:
nerwami, nieporozumieniem, krzykiem...
Już zapomniałem, jak tobą oddychać,,
Już zapomniałem, jak pachniesz.
Żegnaj...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.