Choroba wieku
Zanim odbierzesz sobie życie...pomyśl
Zapatrzona...
Błędnym wzrokiem błądzę po ścianie.
Widzę ją doskonale,
lecz nie dociera to do mojego mózgu.
Stałam podparta o ścianę,
chyba tylko po to,
by się po niej obsunąć na dół.
By ugiąć kolana i siąść na podłodze.
Mój umysł tak martwy,
a jednak przepływają przez niego
nieposkromione myśli.
Rozmazane obrazy.
Wspomnienia...chyba to wspomnienia.
A może sny, których nie pamiętałam?
Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym.
Biorę żyletkę, by stać się z nią
jednością.
Ona i ja.
Ona już jest we mnie.
Patrzę jak tkwi głęboko wcięta w moją
rękę.
Jeszcze tylko ją mocno szarpnąć...
Po palcach spływają strumienie
ciemnobrązowej krwi.
Rozlewa się po podłodze.
Zachodzi głęboko w fugi.
Płynie pod drzwi.
Ktoś puka.
Moje myśli spowolniły.
Teraz widzę dokładnie te obrazy.
Tak. Już wiem. To wspomnienia.
Widze uśmiech mojej mamy.
Płyną mi łzy.
Czuję się taka zmęczona...
Teraz mama płacze.
Chyba byłam wtedy chora.
Bardzo się martwiła.
Pukanie nie ustaje. Teraz jest jeszcze
głośniejsze.
Słyszę głos: kochanie.
Mama...
Leżę na podłodze i nie mogę się ruszyć.
Co ja zrobiłam!!! Mama się załamie.
Musze wstać i ją przeprosić.
Chcę sie podnieść, lecz nie czuję ciała.
Nie widzę.
Już nie słyszę pukania.
Nie żyje.
Komentarze (3)
Ten tekst to kolejny bzdet spłodzony nastoletnią
głupotą.
Wiersz naprawdę dramatyczny,nieprzeciętny.
Niestety,motyw żyletki jest wszechobecny,więc tego nie
można wypominać.
Ku przestrodze. . .
Końcówka bardzo ciekawa:
Chcę sie podnieść, lecz nie czuję ciała.
Nie widzę.
Już nie słyszę pukania.
Nie żyje.
Z resztą, niestety, moim skromnym zdaniem gorzej.
Przeczytałem dziś jakieś 50 wierszy na tym serwisie. Z
tego, w 8 pojawił się motyw żyletki w ręce...