Chybotliwe Kanoe
Dla Czerwonego Proroka za dotknięcie mego serca i pokazanie samej siebie...
Szedł wśród szałasów, nucąc cicho.
Chcieli ich zabić, gdy za ścianami chat
Nie mieli twarzy.
Ich krew nie wsiąknie w ziemię,
Spłynie do rzeki, on tam ją zatrzyma,
Całą moc ich życia i ich śmierci.
Miasto było puste, znaleźli ich zebranych
Na Łące Kazań,
Nie krzyczeli, nie próbowali walczyć,
nikt się nie odwrócił,
czekali i ginęli.
Stanął na szkarłatnej wodzie Kanoe.
Nie było człowieka, który nie zapłakał.
Ich ręce wyznają prawdę dzisiejszego dnia.
Ręce biało-czerwone
Od Czerwonej krwi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.