Cicha umowa
Zawarłem raz umowę z Bogiem,
bez świadków i poręczycieli.
Wiedział iż błądzę, wskazał drogę,
w którą bym ruszyć się ośmielił.
Miałem obawy gdyż sumienie,
czyste nie było jak dla Boga.
Ale tych zmartwień uciszenie,
zmogła drążąca życie trwoga.
Pozostać dalej w chorym stanie,
dusić zapewnień słanym stosem.
To jest nadziei zaniechanie,
ciągła też walka z własnym losem.
Dalej nie można tak marnować,
co się uchować jeszcze dało.
Czas zacząć życie pielęgnować,
tak mało przecież go zostało.
Sam nie zdołałem zmusić siebie,
aby pokorą coś wywołać.
Musiałem Boga mieć w potrzebie,
bo tylko on to czynić zdoła.
I stąd umowa…taka cicha,
bez świadków i poręczycieli.
Której nie było nawet słychać,
któż by jej słuchać się ośmielił.
Komentarze (5)
Tylko wiara w Boga daje siłę i chęć do życia. Twój
wiersz naprawdę chwycił mnie za serce. Gratuluję...
Taka umowa, to pewny glejt...
A życie już będzie kwiatem...
A Ty to życie za rogi weź....
Słowem, co jutra światłem
bardzo ładny w formie też, jakby monolog Zycie jest
piękne we wszystkich odmianach, w zgodzie ze sobą
+Pozdrowienia:)
Przepiękny wiersz,przepełniony wiarą i nadzieją w
Boga,niejako osobista modlitwa, pozdrawiam ciepło;)
... najwazniejsze to wiara i jej wsparcie .... wazne
jest aby znac swoja droge ... ladnie napisany..
rytmiczny ..pozdrawiam