Cichutka łza
Układam w całość zamknięte ulice,
po których chodziłam by spotkać Cię...
Cisza, pustkowie, zabite źrenice.
Znalazłam tu kiedyś nie Ciebie -
Twój cień.
Spokój i cisza wciąż wokół trwa.
Ta pusta ławka wciąż zamyślona.
Kiedyś na niej siedziałam ja...
Czekałam długo, układałam myśli.
By z nich utworzyć choć jeden sen.
By ten sen kiedykolwiek się ziścił.
I spędzić z Tobą choć jeden dzień.
Dni się kończyły i łączyły w całość.
Każdy dzień mijał tak jak mgła.
Byłam świadoma, lecz szukałam w tym uczuciu
dna.
Kiedyś się dowiesz, że te telefony
to byłam tylko ja.
Te uczucie czyjejś obecności w pustym
pokoju, to tylko moja -
już nie Twoja
cichutko spływająca po policzku łza.
Ten deszcz nieznany, który w środku
nocy, gdy zamiast księżyca świecił mi.
Szukał tej drogi by mi Cię odnaleźć
wsród bólu cierpień i każdej z tych
chwil.
Moje obojętne spojrzenia gdy tu
przechodziłeś, były pustą grą.
Popełniłam błąd i wiem że mnie
nienawidzisz.
Lecz nie odejdę stąd...
Może to kiedyś minie na zawsze.
Może jeszcze kiedyś zrozumiesz mój sąd.
Czemu to uczucie gdy kiedyś się narodziło
teraz nie uśpi nas nadzieją swą?
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.