Cień kamienia
Na plaży zamarzniętych błogosławieństw
zgubionych krawatów, opakowań od marzeń
zasłon
Leży kamień
ale to nie on pchnie do metafizyki
lecz cień, który oddaje
Widze w nim Atlantyk ciemności
z pierścieniem gniewu
Łzy tańczą wśród wyzysku bruzd
Staw ratuje suszę jego granic
Naszyjnik cudów zrywa się z szyi
Chełm bierności na głowie przekleństw
Skarpeta czerni
guz odcisków zapatrzenia
płachta niechcianego liścia
Pozwala mi zaschłysnąć się czekaniem
i upaść
pod klamką podmuchu
Coś pobudza.
a najbardziej dziwi mnie to
że znalazłem w nim kratkę uspokojenia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.