Co dzień
Zdarza tak się o świcie,
Coraz częściej, bo co dzień.
Że klnę strasznie na życie,
Jak pijany przechodzień.
Chociaż nocy nie zrywam,
To najgorsze są ranki.
Wszystkich wówczas wyzywam,
Żonę, dzieci, kochanki.
Nie wiem skąd to się bierze,
Kto narzucił mi chamstwo.
Ja w teorię swą wierzę,
Jak się wierzy już w kłamstwo.
Ktoś mnie musiał pobudzić,
Do takiego działania.
Ja nic nie mam do ludzi,
Nie mam w sobie nic z drania.
Ktoś mnie klątwą obłożył,
Bym znieważał złym czynem.
Błąd za błędem też mnożył,
Powiększając swą winę.
Aż spotkałem sąsiada,
Socjologa z tytułem.
Coś na studiach wykłada,
Trafił wnet w miejsce czułe.
Masz mój drogi zmęczenie,
Tak jak twoi rodacy.
Stąd się bierze cierpienie,
Trzeba zmienić styl pracy.
Ciągła walka o normę,
Premia, plan, czy wyniki.
Wpływa bardzo na formę,
To frustracji czynniki.
Jutro wstanę o świcie,
Tak jak zawsze, bo co dzień.
Znowuż zaklnę na życie,
Jak pijany przechodzień.
Komentarze (6)
Super! Pozdrawiam.
Ciekawa codzienna refleksja :)
dobre, nic nie będę doradzać, bo jeszcze na mnie
nakrzyczysz.
pozdrawiam z usmiechem :)
częsta to choroba
a diagnoza dobra...
+ Pozdrawiam
wakacje potrzebna od zaraz!:) urlop, przerwa w pracy
wytchnienie...tez tak mialam:)
pozdrawiam:)
I socjolog do paki jak w człowieku rwie flaki,
trzeba sobie ryknąć, byle nie przywyknąć.