Co mi da wielka wygrana...
Sen dziś miałem piękny, była piąta
rano....
Sześć liczb pozwoliło wziąć główną
wygraną
Pomyślałem sobie – życie zaraz zmienię
Zobaczy mój język głupie przeznaczenie
Do sklepu pójdę i barek po brzegi
napełnię
Do pracy zadzwonię i powiem bezczelnie
„Wiecie chłopcy, musicie sami sobie
radzić
Od dziś w przyjemnościach mam zamiar się
pławić
W podróżach dalekich uciechy największej
Mam zamiar doznać, co tam – że to grzech
jest ciężki...”
Dzwonek telefonu snu pozrywał żagle
Zmiennik mówi – "wiesz... sprawa zdarzyła
się nagle
Proszę cię, bo dziecko mam troszeczkę
chore
Przyjdź za mnie, ja muszę rozmawiać z
doktorem"
Wstałem, trochę śpiący do kuchni
poszedłem
Uśmiechniętą, w szlafroku, żonę swą
spostrzegłem
„Ach, już wstałeś! Ja właśnie robię Ci
śniadanie”
Od wielkiej wygranej zachowaj mnie
Panie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.