Co w strawie piszczy? - czyli...
Próba bełkotu schizofrenicznego i słowotoku wywołanego nie wiem czym, a także proba rozladowania długotrwalej fustracji
Pełen tytuł: "Co w strawie piszczy?.. -
czyli...
(- bełkot nie wiem po czym, ale - nie po
lekach)"
Boże! - Za co?!
pod siedzeniem?..
(- przewidzenie.)
Mogą wszyscy mi naskoczyć:
- pod siedzeniem... – całkiem sucho.
- Niech mne stracą!
- oni
bardzo dobrze wiedzą...
będę straszył!
(mocne na nich mam papiery...
- pod pieluchą)
......
Dość aresztu... - i szpitala.
- Dość mam spania.
- choć pochłaniam
już od rana
wszystkie dania.
[(- A przeważnie
śledzie z beczki)
rapacholin?..
(nic nie boli!).
- po posiłku...
- pół apteczki
dla psycholi]
Mam to gdzieś - głęboko... w "p"yłku
- Dość mam "kaczki"
w kaczej skorze
tęgiej słaczki...
wykidajła, Wykałaczki,
dość - tancerek
- tych na róże
- wykonawcow, wychowawcy.
- bólu głowy
i bredzenia!
- tej połowy...
której nie mam....
Dość mam Tuska
- choć przystojny
i ma takie
...złote usta.
-że aż chlustam(!)
Dość mam ręki
(- lewa - prawa)
które obce,
niczym włosy,
niczym mózg mój,
i paznokcie.
Dość "twierdzenia!”
(- z przytwierdzenia!)
w te krzesełka,
w foteliki...
– dość!...
- rozkoszni i rozkoszne...
ktorych nie mam...
dość głęboko.
- łby wam wszystkim
poodkręam!
Tak! - ja jestem!..
- orzeł!
- spoko!
........
-Po-pis-klaki!
- z kur! wy syny...
- wziąłbym wszystkie was
za fraki!
Hannibale! - aktorzyny!
- humaniści!
Mordochlaki!
przechodzone pisarzyny.
( zawsze czyści i wyprani...)
Chce się napić! -bo ja umiem,
bo ja mogę
(Jest do bani...)
(- wysłałbym - do ameryki
niech mocują!- swoje haki,
(sidla - wnyki)
- lecz nie u nas!
- skurczybyki, mokre głowy
niech wieszają
- kapelusze - mokasyny...
- tłuste krowy!) - namaszczone
w czyny - szczytne...
- klonowane
z urodzenia - na "wybitne"
(dałem sobie w stopę - równo)
(- słowem – "wdepłem...")
w psychiatryczne jakieś "merde"...
- się wykruszy
jak zakrzepnie
bo się samo nie oderwie
moje szczere, niezbyt
mądre - ale
- szczodre...
........
Zawsze – winny... - choć bez winy
Zawsze będę
kochał – modre...
a czerwonych... - polityków
- polityków - przeznaczymy
na wędliny
....
Choćbyś
tajne znał zaklęcia
- obce wszystko:
przeszłość - przyszłość...
przyjaciele... - i marzenia.
(ktoś przekreślił od niechcenia)
rzeczywistość - to tabletki są
na wzdęcia.
.........
Dość mam pracy
i kołaczy
i kariery... - co na tacy
- też zesłanej
mi na amen
- i na cacy
której nie mam.
Niskiej płacy!
swego brzucha...
(Swojej glacy!..)
Schizofrenia... - smuga cienia
- chcę - czy ne chcę?..
jednak - robię za jelenia.
dawno dali... - choć pod skórę
- dość głęboką...
ale...- wreszcie - święty spokój.
Leki mam refundowane
więc - to fundusz ma przes"ł"ane.
- dla mnie – spoko!
I możecie mi naskczyć:
(w waszym biurze
- jśli zechcę... - to ja mogę...
– pić atrament!)
- A wam – wszystkim(!)
(zezowate i złamane)
- kit wam w oko!..
-
......
Bez zachęty, bez popity
znowu przyszło:
- chciałbym wódki!
Nie chcę zadnej polityki
(spirytusik... - na receptę!)
Lecz – do tego...
to ja jestem
- na to wyszło...
- liliputek...
ciut za krótki.
Co ja mogę?..
- Po zastrzykach?!
nienapity...?!
ja nie jestem żaden wezyr!
lecz... - półksiężyc wam na drogę
oraz inne satelity...
Wszystkie szczęki wam opadną
-Tak wypadło:
tak! - to działa !
(latający materacyk...)
a w nim – fuzja: nóż i pała.
- I zapłacą wszyscy – słono
i zapłaczą...
- Będzie! - PRO PUBLICO BONO!
- bo – napiszę!
(- wtedy właśnie!..)
– za me krzywdy...
- śród więzienia
piorun trzaśnie!
- w wasze śledzie!
Bo ja mogę!
Bo mam rację!
– nabijam się... - w konspirację...
w piątej klepce
– dobra skrytka...
w psychiatrycznej etykietce.
Ja to wszystko wam wyciągnę!...
Będą skutki!..
(Jak ja bardzo chcę się napić...
- zrównoważyć popyt - podaż..
- zbyt malutki...)
*******************
Niech to wszystko – szlag już trafi!..
- Wszyscy
z jednej są parafii.
Trzeba wymieść
towarzystwo
z wiejskiej ławy...
( z tej Warszawy,
która syta...
- i rechocze
z niemożności Twoich pytań )
Podpisano: ten ostatni!
- schizofrenik
z kiepskich szkoły...
- z oślej ławki
I na koniec:
Kiedy – wreszcie
– kiedy wreszcie to się skończy?
Ile razy – muszę we śnie
mur przeskoczyć?
- By nareszcie
- w tym areszcie
odpoczęły
- moje oczy.
W twoim życiu
(mym więzieniu)
ciągle jeszcze – tęgie mury...
- przysłaniają niebo, chmury
gołą cegłą
- sen... - utkany
w mym marzeniu:
mą błękitną niepodległość.
Napisane okolo 2011 r.,ale przed katastrofą
Tupolewa - z duzymi zmianami z 26.09.2017
r. i 14.11. 17.
Proszę o szczere opinie - nawet krotkie i
bez uzasadnienia
Komentarze (31)
Choć Wiktorku dobrze się czyta, ale dałeś na zmęczenie
przeciwnika. Do połowy było o key później się
rozwlekło. Ale jak ktoś wali z grubej rury i wątroba
Mu pęka, to leci siurkiem.
Trzymaj się Wiktor.