Codzienność
Wczoraj upadło niebo.
Runęło z hukiem
na plac zabaw przed moimi oknami.
Zniszczyło kilka drzew,
zakurzyło ławki,
zgniotło mrowisko.
Strzępki chmur zawisły na gałęziach
niby to pajęczyna,
niby cukrowa wata.
Gwiazdy pochowały się gdzieś w trawie,
zupełnie nieproporcjonalne,
mrugając tylko czasem złotą powieką.
Telewizor wyłupia ślepia,
bo w wieczornych wiadomościach
pogodynka nic o tym nie wspomniała.
Astrolodzy panikują,
astronomowie nie dowierzają,
a psychiatrzy mają pełne gabinety.
Świat zamilkł -
- we wszystkich językach.
Szuka w pośpiechu odpowiedzi.
Nawet w Kościołach nie mówią
o porwanych sukienkach aniołów
biegających wokół huśtawek.
Komentarze (3)
nie wiem czemu ''codziennosc'' ale tak poza tym
calkiem mi sie podoba:)
Dobry wiersz. Podoba mi się
To sie nazywa pomysl,swietny Bardzo mi sie
podoba,pogoda zawsze zaskakuje wszystkich ...