(com)mater
commater
nie martw się matko jutro będzie lepiej
ból kęsami szarpie postrzępione ciało
stopniała nadzieja nie chce wsiąkać w
serce
najgorsze obawy nie będzie już lepiej
za gęste powietrze aby nim oddychać
bezradność skroplona w fiolkach
paraleków
pompowana co dzień w zwapniałe arterie
dziś już nie pomaga spłowiała
skuteczność
przesiąkniętym śmiercią grudniowym
powietrzem
syn nie wiedzieć czemu pływa na oparach
twoje myśli przy nim nawet te ostatnie
nie przejmuj się matko Bóg sprawy
ogarnie
a gdyby zapomniał
życie bardzo łatwo wyprostuje ścieżki
teraz zamknij oczy zmęczona mamusiu
sny piękne nadchodzą opadają mgły
tam bólu już nie ma tam odnajdziesz
spokój
a na swoje dzieci wystarczy zaczekać
spotkasz wszystkie wkrótce
a złe chwile
na zawsze odejdą w niepamięć
Dzięki Mariat - poprawiłem.
Komentarze (6)
Przejmujący wiersz o życiu i śmierci...
"przesiąkniętym śmiercią grudniowy powietrzem
" - tu chyba mmmmm uciekło w wyrazie
'grudniowy', raczej - grudniowym powietrzem.
Treść przyznaję dziwna - nie ciepła, matce otuchy nie
dodajesz, czekasz jak gdyby na jej śmierć. Nie
preferuję takich treści.
Nie trać nadziei, tyle bólu w Twoim wierszu.
Pozdrawiam
Dużo emocji w tekście.Pozdrawiam.Przytulam peela.
Ciarki mnie przeszły i nie silę się na komentarz.
Pozdrawiam
Wiersz przeszywający bólem,ale pamiętaj jeżeli wydaje
Ci się że straciłeś bardzo wiele,zostaje tylko Bóg.Dla
człowieka wiary to WSZYSTKO.