Cud nie przychodzi
Do pracy chęci mam co nie miara,
Robię szybciutko, nawet się staram.
Ale prócz chęci trzeba mieć co,
by w pracy gładko i zgrabnie szło.
Zginam swe plecy, mięśnie napinam,
nie wiem czy jeszcze długo wytrzymam.
Chociaż wysiłku nie szczędzę trudu,
ból przełamuję pragnąc wszak cudu.
Cud nie nadchodzi tylko zlecenia,
co pracę moją w piekło chcą zmieniać.
Więc jeszcze bardziej gnę twarde kości,
słysząc zwierzchnika okrzyk radości.
Który spokojnym ogłasza tonem,
że me starania są poronione.
Bo mało wkładam wysiłku jeszcze,
to usłyszawszy przeszły mnie dreszcze.
Malo pracuję, cóż mogę zrobić,
nadmiarem pracy życie swe dobić.
I zadowolić tym pryncypała,
by postać owa przyjemność miała.
To jest utopia...takie pisanie,
gdyż rzeczywistość inne ma zdanie.
Mniej uciążliwe, realne bardziej,
a sam robotnik nie tkwi w pogardzie.
Jest szanowany za swoją pracę,
godziwe bierze wynagrodzenie.
A to powyżej snem złym już raczej,
co myśl nam wodzi na pokuszenia.
Komentarze (6)
Wszystko ma swój kres i ten zły sen pozostanie tylko i
aż tylko snem-pozdrawiam
Oby takie koszmary nie miały miejsca w
rzeczywistości... ale czasami sny mylą się z jawą...
Świetny wiersz.
Cud już jest, masz pracę, to się z niej ciesz.
Nie zawsze praca, człowieka ubogaca.
Bardzo dobry wiersz ,gdyby wszyscy przełożeni naszą
pracę doceniali my napewno byśmy ciepło ich nieraz
też wspominali.
Ładny rymowany wiersz. Daję + i pozdrawiam!
Witam, samo życie. Pozdrawiam.