Wbrew życia głosom.
O łzy prosiłem, aż oczy szkliły,
smutek błagałem też o zmartwienie.
Sny wymuszałem by wciąż się śniły,
ból zadawałem życia cierpieniem.
Precz odrzucałem wiedzę mądrości,
zwykłą głupotą tuliłem wiarę.
Śmiech pozbawiałem nuty radości,
i nowym zawsze czyniłem stare.
To przez przekorę, zwykłe droczenie,
walka z istotą własnego cienia.
Walka z przekornym bytu istnieniem,
które przemawia by losy zmieniać.
Każde przesłanie wnosi coś sobą,
odkrywa karty wcześnie zakryte.
Pozwala stać się nowa osobą,
wkładać ubrania na miarę szyte.
Kłamstwo przetwarza stare zwyczaje,
nowość odrzuca, błędy powiela.
Krzywdą tradycji tylko się staje,
tak chce prawdziwą szczerość rozdzielać.
Wbrew życia glosom wszystko to mija,
przechodzi obok jak cień ulotny.
Historii wartość staje niczyja,
a człowiek dalej błądzi samotny.
Komentarze (8)
Brawo, brawo. Pozdrawiam.
Wiersz pięknie napisany, słowa super dobrane:)
Samotność jednako boli, zarówno w bogactwie jak i w
niedoli.
Mądry i z głębokim sensem, zmusza do refleksji.
Człowiek jednak pozostaje tylko sobą, nawet odziany w
nowe szaty :)
piekny smutny i jakze prawdziwy wiersz...pozdrawiam i
plusik zostawiam:)
Bardzo, bardzo jestem na tak, wiersz niebanalny,
ciekawe rozwazania i metafory.
pozdrawiam
na przekór życiu robimy wiele ... bardzo mi się podoba
znalazłam kawałek siebie w Twoich słowach...
pozdrawiam
Samotność to wybór, pozdrawiam wiersz wzruszający.