Cykl
Nigdy wcześniej listopad nie rzucił tyle
ciemności
tak głęboko w moim umyśle,
nigdy przedtem liście nie były tak
żółte,
a czerń tak bardzo nie płakała w nocy.
Księżyc i słońce straciły swój blask,
a trolle mieszkają w rogach mojego
salonu.
Listopad nie zna moich granic,
nie zna dna mojej duszy,
po prostu mnie naciska
jako miłosny gest,
bo zna siebie i wie,
jestem tylko jednym z jego małych żywych
istot.
Mówie,
że znam światło,
które nigdy nie jest wyłączone,
żyje głęboko we mnie,
zna granicę. Wzystko jest tworzone przez
zmianę.
będę inna,niż wczoraj.
Marzę,
że mrugasz i
słuchasz.
Śnię moje życzenia,
które możesz wywróżyć.
Komentarze (7)
Tak, z każdym listopadem jest bardziej melancholijnie
z upływem czasu. Pozdrawiam
Takie przemyślenia są możliwe tylko w jesieni a
szczególnie w listopadzie.
Ciekawe, listopadowe wejrzenie w siebie. Czy w tym
wersie
"jestem tylko jednym z jego małych żywych istot." nie
powinno być "jedną" zamiast "jednym" albo "istnień"
zamiast "istot"? Chyba uciekł ogonek z "Mówię,"
Miłego wieczoru:)
zostawiam +
Świetne przemyślenia listopadowe, dobre pisanie :)
Pozdrawiam serdecznie.
Listopadowe miazmaty, mary (mgły, szarugi i deszcze)
mają duży wpływ na nasze usposobienie... magicznie o
tym piszesz.
listopad ma aurę w której częściej wpadamy w
melancholiczną zadumę.