czary
Gdzieś daleko w czarnym borze,
za dębami smolistymi,
w starej chacie bez okiennic
waży baba napar dziwny.
W gar wielgachny wrzuca liście,
co jesienią drzewo upuściło,
smoczy ząb, róży kolce
i jaszczurek sześciu końce.
Miesza wszystko szemrząc szpetnie,
jeszcze świeżej krwi, co nie skrzepnie,
i mszalnego wina wlewa,
śmieje się stara baba,
co snu nie zna.
Z gara para się ulatnia,
jak te mgły co jeśień rodzi,
kiedy świtem się skradają
opadając na łąk głowy.
Zaraz przyjdą dziewki z wioski,
kupić lek ten strasznie mocny,
żeby serce bić przestało,
żeby wreszcie zapomniało.
Komentarze (5)
zalezy jak czytasz wiersz, rytm mozna wyczytac...
Dobry temat, trochę rytm się łamie, ale ogólnie jestem
na tak
hmm...to chyba nie lek a raczej trucizna skoro odbiera
sercu kroki i go zatrzymuje..
Ładny wiersz. Temat bardzo oryginalny.Ciekawie został
przedstawiony mechanizm czarów.Wiersz czyta się lekko
i rytmicznie.Ciekawy dobór słów.
Baba warzy ten swój dekokt niestrudzenie - a najlepsze
na zapomnienie , łyczek wody z Lete,która płynie
czarnym strumieniem,znajdując pod ziemia
schronienie!głos drugi