Czasami... coraz częściej...
Zapatrzona w zielono-błękitny horyzont
straconej nadziei,
nadal wierzę w żar Twych ust, które
kochały,
które teraz ranią...
Bacznie obserwuję lot upadłego anioła
rzuconego z przestworzy o ziemię.
To łzy nadały sens jego istnieniu,
tak chwilowemu, tak blademu,
a jednak...
Dotknęłam smaku
rozkołysanych namiętnością,
pulsujących krwią zmysłów...
Zaznałam?
Nie dane mi było
poznanie mapy ciała anioła zła!
Mój Bóg-niszczyciel
nigdy nie pozwolił odkryć
tajników bezkresnego istnienia!
Nie dane mi było
choć przez chwilę
dotknąć błękitu piekła
stworzonego przez Ciebie dla mnie!...
Nawet smaku krwi...
A przecież moje giętkie palce
wiły się w szalonej ekstazie rozkoszy
pragnień!!!
Bezpowrotnie...
Siadam tak czasami nad lazurowym morzem
niespełnionych marzeń;
zagubionych łez...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.