czasem piszę
W pierwszych wersach nic się nie dzieje.
Rzucam
wzrokiem w toń kartki odpływając
małostkowością
na drugi brzeg stołu. Podrapana ołówkiem
twarz w świetle
nocnej lampki, przybiera kształt drzewa,
tak, że słyszę
napływanie żywicy. Ty i on. Reszta jest
tylko szumem
grafitowego rysika.
Zamykam powoli oczy, zbierając sól ze
wzburzonej fali,
wysypującej brązowe odłamki wieczności.
Czasem korci
dłubać pieśni nawet ze zgniłej deski.
Wkuć się w bursztyn?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.