CZASEM WPADAM DO DOMU
przychodzę do domu
marnotrawnego syna obarczony piętnem
przychodzę do domu
coraz rzadziej
muszę pukać aby wejść
we wnętrzu oświetlonym
padającym przez firanki promieniem
widzę
to samo co było...
pusto...
mój... w jakiejś agonii
odpycha
lodowatym oddechem gościnności
Warszawa, 4 lutego 2009
autor
niegrzeczny
Dodano: 2009-02-10 07:19:56
Ten wiersz przeczytano 450 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (3)
Dla mnie głęboki i prawdziwy-duży +
Takie powroty są najtrudniejsze ...ale wiersz niezły.
jak kiedyś wróci i zamieszka będzie domem ładna
refleksja