Czekam...
Kiedy zamykam oczy widzę taflę życia
nic nie zmieni ciągłego serca bicia
Pulsuje w mych żyłach nieugięta,
nieodwracalna...
Mała, kropla tak mała, że wręcz
niezauważalna...
Równomiernie uderza o brzegi mojej
osobowości,
Nie zwraca uwagi na ubytki, jakie czyni w
mej godności
ale ja czekam...
wiem... wiem, żeby już dłużej nie
zwlekać
ja - pulsująca kropla w morzu cierpenia,
ja - nikt, a jednak ktoś kto szuka
zrozumienia
ja - zbuntowana - ta, co zawsze plynie pod
prąd
ale tak, juz czuję nieubłaganej śmierci
swąd
Ja... Nic nie znaczę...
nie mogę zrozumiec czemu płaczę i
płaczę...
Czekam i tylko to się dla mnie liczy,
choć wola milczy, to sumienie krzyczy
mogę, chcę oddać to co muszę...
Z cierpienia, nie... to ze strachu oddam
duszę...
Tracę oddech, choć jeszcze nie słabnę...
nie, to nie może stać się aż tak
nagle...
Rozchylam usta i szukam zbawienia,
Choć ono dla mnie jest tylko brakiem
cierpienia.
Zanurzam się we wspomnieniach,
ale nie... już nie mogę nic zmieniać...
Zrozpaczona, wykończona
robię to, co muszę dokonać...
Przez chwilę czuję powiew wiatru na
powiekach,
ale później cisza, cisza, cisza... muszę
czekać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.