czereśnie
cierpkie czereśnie przesypuję przez dłonie,
lgną do koszyka gdzie mielą się w gęsty
mak;
na werandzie słychać też uśmiechy roślin,
ciesząc się z chłodu i wiatru w
płatkach.
albowiem na dachu złożonych z kliszy,
paru ołówkach w dzbanku stokrotek; na
jednej stopie ze słoniem w trampkach,
klęczała cisza w zegarku po dziadku
machałam dłonią przez kratki i kółka,
toczyłam okręgi aż leciały pióra, sypkie
solone i wolne za pieprzne. pozwalały
mi na wiele, nigdy też nie zawalały
ścian
na głowę i nie toczyły fundamentów pod
nogi.
aż mi się skończyły farby, nuciłam problemy
wysokim tonem w czerwieni
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.