W czerwieni
W czerwieni* wina się topisz
i czerwienią krwi odradzasz w moim sercu
wypływając na wierzch oczyma wyobraźni
Niedokończoną obecnością
trwasz we mnie nieskończonością
i grzmotem wewnątrz czaszki
eksplodujesz nieprzewidywalnie cicho
Krzyczysz moje imię
odbijające się bez poszanowania
od najgorszych ulic
na których poszukiwałam naszych śladów
ani tam
ani nigdzie indziej już nas nie ma
tylko od lat
niezależnie
w czerwieni* odradzamy się oboje
krótkimi chwilami
mijania się nieświadomie w tłumie
nieznajomych
i spływamy w rynsztoku
zapomnieni
cali we krwi
*tak, w tej samej, którą piliśmy tamtej
nocy
Komentarze (3)
Dobry chociaż bardzo mroczny wiersz.Pozdrawiam
Strasznie mocny przekaz,aż kipi od emocji.Bardzo mi
się podoba,mimo,że bardzo mroczny.
Pozdrawiam serdecznie!
Łał,ależ to obsesyjny wiersz z tą czerwoną czerwienią
i wypływającymi na wierzch oczyma,rozkrzyczany
jakiś,rozedrgany, z tym grzmotem wewnątrz czaszki i
krwawym rynsztokiem - uff!