CZUWANIE
i znów demony powstały z martwych
pochodnie napiętnowały
trupioblade policzki
koty pootwierały oczy
srebrne
złote
piłki
katurlają się
iskry
nacinają papierową dżunglę
porozrzucały spojrzenia
jak dziecięce grzechotki
jak dziecięce grzechotki przewracają się
perlistym śmiechem kilku chwil
i zatrzymują
balansują jeszcze w trawie krzeseł, nóg, i
ścian
i zatrzymują
jakby odnalazły centrum
wokół którego zatacza kręgi życie
dziecięce rączki pootwierane, puste
kocie grzbiety nastroszone
oleiste
jamy ustne – baseny
pełne chloru
samotny pływak język
chłoszcze zamkniętą przestrzeń kraulem
i znów demony powstały z martwych
przyniosły pączki
całe naręcza pączków
że nie mieszczą mi się w ustach
te wełniane słodkie kule
samotny pływak język
jak spowolniała, odprężona ryba
przepływa przez kolejne warstwy pysznego
miękkiego ciasta
koty zamknęły oczy
spod powiek przebija
ciepły bursztyn księżyca
zaczęło się czuwanie
demony powstały
jakby nigdy nie były martwe
jakby nigdy nie były zbyt daleko…
Komentarze (1)
Ciekawy dla mnie jest Twój wiersz. Chociaż tak trudno
mi to wszystko w nim ogarnąć. Daję+!