Dąb
Stał nad rzeką,
Szumiąc wraz z wiatrem,
Tak jakby na kogoś czekał,
A liście błyszczały mu światłem.
Był piękny i okazały,
Miał wielki pień.
Był zdrowy i doskonały,
a pod nim siadał cień...
Latem gdy zakwitały maki,
Siadały pod nim ptaki,
I śpiewały wesoło.
Lecac nad nim, robiły koło.
Zawsze marzyłam, że tam,
Gdzie przesiadywałam latem,
Nigdy nie będzie bram
I zetkniecia z tym światem.
Marzyłam o byciu ptakiem,
Który tam siedzi na gałęzi,
Albo... makiem,
Który nasiona swe więzi.
Rozkoszujac sie jego widokiem,
Który jest tak potężny,
Dostrzegalny gołym okiem,
Wielki i mosiężny.
Chciałam być wiewiórka,
Która ma tam swą
dziuple albo przepiórką.
I odlecieć wraz z nią
Ponad lasy zielone
I pola rozciagnione,
I powracać do niego…
Patrzeć z góry na kazdego,
Kto przechodzi
I wyobraźnia swą po nim wodzi.
Teraz ten Dąb ścieli
I o nim zapomnieli.
Ale ja nie zapomniałam
I tylko wspomnienie zostało…
Pamiętam jak tam siedziałam
I do domu mi sie wracać nie chciało.
I wspominac będe mile,
Zawsze siedząc w domu,
Spędzone tam latem chwile,
Nie znane nikomu…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.