Daleko od nieba
wiersz gwarowy
Daleko od nieba
Młodość jak krzok tarniny
bielućki jak chmurki
i zielone upłazy
z zółciom podbieliny.
Zbierom syćko ocami
jak majowe pscółki,
i śtuderujem cy to syćko
cuje tyz wto inny..
I niebo tak bliziućko
ino rękom sięgnąć,
nocne wonie bezów,
gwiozdki w koło siebie,
Ino je syćkie zbierać
niek ino nie zgasnom
zanim się odwozem pedzieć
dobrze mi jak w niebie…
Juz jesień nadchodzi
syćko scyrwieniało,
i ni ma zieleni,
bieli kwiotków mało,
na niebie gwiozdecki
kańsi się podziały
i ptoski w gaiku
śpiywać zaprzestały…
Nawet moje Hole
smutne się zrobiyły
bo ni mogem iść ku nim
brakuje mi siyły…
I płacem razem
z nasym, holnym
zimnym dyscem
i śtuderujem
cy blisko mi do nieba,
cy daleko jesce…
Komentarze (20)
Śliczna ta zaduma nad życiem. Miłego dnia.
Metafora ładnie zamknięta i spuentowana w wierszu -
bardzo bliska moim ostatnim przemyśleniom.
Gratulacje za język.
Pozdrawiam
:)
och nie wiadomo Skoruso, nie wiadomo, ale wiersz jak
zwykle u Ciebie, czytam i nigdy mnie zawiedziesz, jest
zieleń, zieleń zawsze jest w świerkach, stoją jak
panowie w wyjściowych garniturach, a i sosna
przepiękna pani szczyci się zielenią przez cały rok,
a jesień w tym roku zachwyca nas kolorami,
bardzo dobry refleksyjny wiersz,
Miłego
Wiosna wróci, doda siły i znów widok będzie miły. Sił
nam przecież nabrać trzeba bo daleko jest do nieba.
Czy blisko mi czy daleko, chyba każdy mógłby się tak
zapytać. Pięknie Pani pisze.