Desire to fire
(żądza ognia)
Zdominowany przez odważnych by zawieść, wypalam się jak papieros na wietrze, którego paliliśmy razem patrząc sobie głęboko w oczy. Teraz ciebie tu nie ma. Jest noc, na niebie gwiazdy a na środku ulicy samotny "ja". Gdzieś tam daleko słyszę twój oddech - śpisz kochanie. Śpisz słodko, jesteś taka piękna jak nierozwinięty kwiat krwistej róży, bezbronna jak mały motylek walczący ze szklaną pułapką, delikatna niczym twój dotyk na moim ciele. Jest tak zimno bez ciebie, zabrałaś cały ogień ze sobą. Teraz płacze, wołam - lecz ty nie słyszysz, odchodzisz ode mnie dając mi tylko swój pocałunek. Nadal go czuje jakbyś całowała mnie wiecznie, obserwuje nas oczami Boga i patrzę na grę ust zakochanych w sobie. Żal wbija mi nóż w serce - twardo i chłodno. Chciałbym budzić się przy tobie każdego dnia i patrzeć się w twoje oczy. Ocal coś dla mnie, nie zatrzymasz tego, kim mamy się stać. A teraz spada na mnie dziesięciotonowy młot bólu. Zgniata mnie i moją miłość. Proszę nie pozwól bym umarł sam. Zostań przy mnie... Zostań, pokochaj i przytul kiedy ja odchodzę płacząc i ciesząc się że tak bardzo mnie kochasz... Jeśli zostaniemy sami i uwierzymy we wszystko, a ty powiesz mi, że to wszystko, w co wierzę jest prawdą to pokaże Ci drogę... drogę szczęścia... Tylko pozwól mi żyć jak chce kochanie… Tylko pozwól...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.