Dezynwoltura
Z ludzkim mistrzostwem
Wmawiania sobie iluzji
Obejrzałem się, uspokoiłem
I pozwoliłem ciału prowadzić dalej
Czemu iluzje czasem stają się prawdą?
Twarz miał krwawą i bolesną
Na jego nosie igrał płomień księżyca
On sam zapatrzony stał z obojętnością
W ciemną, bezdenną dolinę
Swoim hedonistycznym spokojem
Wyrażał całkowitą dezynwolturę
Moich przyszłych poczynań
Mrożąc wzrokiem każde spojrzenie
Gdy przyjrzał się dokładnie moim oczom
Coś z nich wyczytał, otworzył usta,
Gdy strach malował mu na twarzy
Znamię bojaźni
Odwrócił się nagle i uciekł
A szkoda, bo się nawet
Nie przeżegnał...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.