Dies irae, dies illa
Dies irae, dies illa był wczoraj.
Nie zauważyłem.
Umknęła mi podana o tym w telewizji
informacja,
Gdzieś pomiędzy powodzią a krachem na
giełdzie.
Cóż, trochę szkoda, tyle na niego
czekałem...
Zauważyłem to dziś rano, gdy się
obudziłem.
Zorientowałem się, że mnie nie ma.
Poszedłem na sąd ostateczny - w końcu już
czas.
Spotkałem tam sąsiada. Mówił, że Staśka do
piekła zrzucili.
Gramy w pokera. Niedługo nasza kolej.
Przyszedł po nas anioł z notesikiem.
Odznaczył nas.
Poszliśmy.
Komentarze (1)
Dość ciekawe i intrygujące potraktowanie sprawy
śmierci i tego, co jest potem. Dało mi do myślenia.