Dla przyjaciela...
Myślałeś,że to nic takiego...
Często powtarzałeś:
"Zwykła używka...czy to coś złego?"
Stałeś się nikim,przez dragi
Przez kumpli z dzielnicy,
Którzy snuli się codziennie
Po Twojej ulicy...
Zacząłeś brać wszystko co popadnie...
Nawet nie wiedziałeś,
W jakim znalazłeś się bagnie...
Przychodziłeś do szkoły codziennie na
haju...
Czułeś się wtedy tak dobrze jak w
raju...
Wszyscy Cię prosili,bo się martwili...
"Skończy z tym"...mówili...
Lecz do Ciebie nie docierały żadne
argumenty,
Wolałeś z chłopakami w parku palić
skręty...
Chcielismy Ci pomóc-nie doceniłeś,
Teraz długo będziesz wspominał te
chwile...
I wszystkich,którzy tyle razy Cię
prosili...
Bo przecież oni naprawdę dobrze Ci
zyczyli...
Wkońcu w MONARZE wylądowałeś...
Ale przecież sam tego chciałeś...
stałeś się moim natchnieniem...od Ciebie wszystko się zaczęło...ale zmarnowałeś sobie życie...zmieniłeś się...trzymam za Ciebie kciuki przyjacielu...choć już nigdy nie będzie jak dawniej...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.