Dlaczego...?
Za oknem pada śnieg...
Białe płatki wirują jak szalone,
Każdy mknie w inną stronę,
To tak, jak moich myśli bieg...
Dlaczego nie można ich poprostu
wyrzucić?
Albo zamknąć w czarnej skrzynce - na
kłódkę...
Lub pozwolić im płynąć, włożyć w białą
łódkę,
I pozbyć się tak, by nie mogły
powrócić...?
Szkoda, że tak się nie da! Niestety...
Im więcej rozmyślam, tym jest gorzej...
Dlaczego mój dzień nie jest malowany w
kolorze?
Nie ma chyba drugiej, tak chorej
kobiety...
Chciałabym się komuś wypłakać,
wyżalić...
Lub poprostu posiedzieć - w milczeniu...
Łatwiej jest wtedy zapomnieć o
cierpieniu...
Niestety wiem, mojej duszy już nie da się
ocalić...
Znienawidzona miłość i fałszywa więź...
Znienawidzone życie - upragniona
śmierć...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.