...dłońmi gładząc ciało...
W bezgwiezdną noc przychodzisz Ty...
Tak cichy i spokojny...
Niczym kot się skradasz...
Tylko szum drzew przez wiatr muskanych
Za oknem usłyszeć mogłam...
Wtem nagle głos dziwny rozbrzmiał...
Wyszedłeś spod osłony mroku
I gorącymi usty me wargi naznaczyłeś...
Później dłońmi ciało gładząc
Szeptałeś niezrozumiałe słowa...
Dotykałeś mnie całą, a ja
Skrępowania nie czułam, wiedząc
Że to Ty- mój anioł...
Wtedy pierwszy raz pozwoliłam Ci
Poznać jeszcze nieodkryte wyspy
Na mym ciele...
Było jeszcze kilka takich nocy,
Lecz już żadna z nich nie była tak
wyjątkowa...
W pewnien cichy zmierzch
Czekałam na Ciebie- jak zwykle...
Nie było Cię nigdzie...
A gdy tylko pierwszy promień światła
Wdarł się do mego pokoju...-
Zobaczyłam Ciebie...
Tłumaczyłeś długo, że już tak nie
możesz,
Że serce podpowiada byś właśnie tak
postąpił...
A najboleśniejszym zdaniem,
Jakieś mi podarował było:
Nie kocham Cię... i nigdy nie kochałem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.