Do A*****
Wciąż uciekasz stąd….
Z pierwszym wiatrem…
odpływasz…
Żeglujesz od wyspy do wyspy
W poszukiwaniu utraconego raju…
Wracasz zmęczona szarpaniem cumy…
przyzwyczajenia
Szukając ciszy i ukojenia
W naszym pustym domu…
Osiadasz na mieliźnie
niezrozumienia…
Straszy Cię pustym oczodołem….
Wypalony wulkan…mojej
miłości…
Zanurzony w Styksie codzienności… nie
słyszę Twego wołania
Łowię resztki ciepłych wspomnień…
Wyczerpany wracam wieczorem…
Składam głowę na zimnej plaży naszego
łoża
Noc rozpuszcza nade mną swoje czarne
włosy…
Lecz nie przynosi ukojenia jej chłodny
pocałunek…
Morfeusz i tak przyjdzie zmęczony nad
ranem…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.