Dorosły chłopiec
Stanął na dzikiej, złotej plaży własnych
snów…a
może pragnień…
Zachód słońca odbijał się
w roziskrzonych oczach dziecka…
szum fal odbijał krzyk i sunął
po tafli błękitnej niczym śnieżne
katamarany przy
Ryczących Czterdziestkach…
I było tu coś jeszcze…ocean przynosił
zapach…smak…odwiecznej porażki
marzeń w walce z
rzeczywistością…słowa utworzone na
piasku:
”Serce zapisaną kartką, Dusza
atramentem…”
zmywał błękitny, spieniony
przypływ…
Wiedział, że nic już nie było takie
same…rzeczywistość zmieniła
się…
W aromat parzonej, gorącej jak piekło kawy
o
poranku, w chaos mijanych ludzi i twarzy
tak
obcych, iż jakby księżycowych…
W zapomnienia tych, którzy niegdyś byli
światem,
dzisiaj chowali się za gęstą, białą mgłą
„już Cię nie
pamiętam”…
…ależ oczywiście…właśnie
tak…
To tak wygląda
„dorosłość”…?!
Komentarze (3)
Dorosłość to w dużej mierze uczuć oschłość
dobrze ze jest tyle wersji ile ust i spojrzen na
nia:)))poz.
Mam nadzieję, że wygląda trochę inaczej ;) Dobry
wiersz, na tak.