drewniane podświadomości
otworzyłam szafę z kolekcją moich luster
i w każdym lustrze wyglądałam inaczej
doroślej
dziecinniej
wypuściłam z szafy z kolekcją moich
luster
dwa martwe odbicia
poleciały
pofrunęły
uśmiechnęłam się do szafy z kolekcją moich
luster
a ona nie uśmiechnęła się do mnie
zapłakała
odwróciła
pogłaskałam szafę z kolekcją moich
luster
na dachu zrobiło się cieplej
czułam
oddychałam
rozwaliłam szafę z kolekcją moich luster
oczami przestraszonymi
stuk puk
stuk puk
pozbijałam całą kolekcję moich luster
a jedno odbicie zawisło w powietrzu
ironiczne
nie moje
nie ma już szafy z kolekcją moich luster
ona i tak była na mnie obrażona
znienawidzona
najmilsza
zbijam teraz szufladę pustą w środku
żebym mogła się tam ułożyć
niezapomniana
niepominięta
karmcie swe serca sercem innego nie o miłości mówię
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.